All Posts By

Aleksandra Modzelewska

prawo autorskie

Handel używanymi e-bookami pod kontrolą twórców

15 października 2019
tom kabinet

Handel „używanymi” e-bookami jest uzależniony od zgody podmiotu praw majątkowych do utworu. Taki wniosek wyłania się z treści opinii Rzecznika Generalnego Macieja Szpunara z dnia 10.9.2019 r., wydanej w sprawie Tom-Kabinet (C-283/18).

Pomysł na biznes…

Tom Kabinet to holenderska e-księgarnia, oferująca swoim użytkownikom nabycie tzw. „używanych” e-booków. Jak miał działać taki biznes? Prosto. Tom Kabinet skupowała od swoich klientów przeczytane przez nich e-booki, nabyte uprzednio u oficjalnych dystrybutorów. Czytelnicy w zamian otrzymywali „kredyty” (ang. credits). Dla każdej książki przypisana była inna wartość kredytów. Następnie, między innymi za uzbierane kredyty, użytkownicy mogli kupować oferowane przez Tom Kabinet zdigitalizowane książki.

Jako, że e-booki oferowane przez Tom Kabinet były „używane”, ich cena była co do zasady niższa niż ta obowiązująca w oficjalnej dystrybucji. Konkurencyjność oferty podnosiła również możliwość nabycia zdigitalizowanych książek z wykorzystaniem odpowiedniej puli kredytów[1].

a kwestia praw autorskich.

Działalność Tom Kabinet spotkała się z zdecydowaną reakcją stowarzyszeń holenderskich wydawców: Nederlands Uitgeversverbond („NUV„) oraz Groep Algemene Uitgevers („GAU„). Oba stowarzyszenia w 2014 r. wystąpiły wspólnie do sądu niderlandzkiego z wnioskiem o „zastosowanie środków tymczasowych”. Sąd Rejonowy w Amsterdamie uznał, że naruszenie praw autorskich nie zostało jednak uprawdopodobnione. Sąd oddalił zatem żądania NUV i GAU.

Od powyższego orzeczenia NUV i GAU wniosły apelację. Gerechtshof te Amsterdam (holenderski Sąd Apelacyjny) przychylił się do orzeczenia Sądu Rejonowego w przedmiocie braku zasadności do zastosowania środków tymczasowych. Jednocześnie Sąd Apelacyjny zwrócił się do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej („TSUE„) z pytaniami prejudycjalnymi, które – w dużym uproszczeniu – dotyczyły rozstrzygnięcia:

czy umożliwienie pobierania online cyfrowych kopii utworów (tu: e-booków) za odpowiednim wynagrodzeniem (tu: cena ekonomicznie odpowiadająca papierowej kopii utworu) oraz dla celów nieograniczonego w czasie używania stanowi czynność „rozpowszechniania” w rozumieniu art. 4 ust. 1 dyrektywy 2001/29[2]?

Wyczerpanie prawa do używanych e-booków

Odpowiedź twierdząca na powyższe pytanie niosłaby za sobą istotne implikacje na gruncie instytucji tzw. „wyczerpania prawa”. Istotę rzeczonej instytucji w pełni oddaje treść art. 51 ust. 3 ustawy o prawie autorskim i prawami pokrewnymi, zgodnie z którym:

Wprowadzenie do obrotu oryginału albo egzemplarza utworu na terytorium Europejskiego Obszaru Gospodarczego wyczerpuje prawo do zezwalania na dalszy obrót takim egzemplarzem na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, z wyjątkiem jego najmu lub użyczenia.

Co to oznacza w praktyce? Podmiot praw majątkowych, który wprowadził egzemplarz do obrotu (np. książkę), nie może sprzeciwić się temu, aby nabywca (np. Jan Kowalski) sprzedał dokładnie ten egzemplarz innej osobie (np. Janowi Nowakowi). Jan Kowalski nie potrzebuje zatem zgody podmiotu praw majątkowych na to, aby zbyć egzemplarz książki na rzecz Jana Nowaka.

Opinia Rzecznika Generalnego – motywy i wnioski

Czy zatem sprzedaż e-booków online (rozumiana jako „udostępnianie kopii cyfrowej utworu do pobierania”) winna być utożsamiana z czynnością rozpowszechniania? Gdyby tak było, podmiot praw majątkowych straciłby jakąkolwiek kontrolę nad pobranym e-bookiem. Nabywca e-booka byłby uprawniony do odsprzedaży kopii zdigitalizowanego utworu bez zgody podmiotu uprawnionego.

Rzecznik Generalny nie zgodził się jednak z taką interpretacją. Umożliwienie pobierania kopii cyfrowej utworu (tu: e-book) ma w ocenie Rzecznika stanowić czynność „publicznego udostępnienia”, o której mowa w art. 3 dyrektywy 2001/29. Chodzi tu zatem o taką czynność, która:

zapewnia autorom wyłączne prawo do zezwalania lub zabraniania na jakiekolwiek publiczne udostępnianie ich utworów, drogą przewodową lub bezprzewodową, włączając podawanie do publicznej wiadomości ich utworów w taki sposób, że osoby postronne mają do nich dostęp w wybranym przez siebie miejscu i czasie.

Dlaczego? Zdaniem Rzecznika Generalnego:

  • wyczerpanie prawa do rozpowszechniania dotyczy wyłącznie kopii utworu zamieszczonej na nośnikach materialnych. Przykładem takiego relewantnego nośnika w sprawie Tom Kabinet byłaby papierowa książka (pkt 39 opinii);
  • istotą rozpowszechnienia jest przeniesienie własności egzemplarza utworu. Przedmiotem przeniesienia własności nie może być plik cyfrowy jako substrat niematerialny. Nie jest to towar, a informacja, która nie jest chroniona prawem własności (pkt 43 opinii);
  • pojęcie „publicznego udostępniania” należy rozumieć w ten sposób, że nie jest istotna „liczba osób, którym utwór jest udostępniany, ile okoliczność, że osoba, która dokonuje tego udostępnienia, kieruje swoją ofertę do osób nienależących do jej prywatnego kręgu” (pkt 42 opinii). Jest to o tyle ważne spostrzeżenie Rzecznika, że klasycznie ujmowane „publiczne udostępnianie” dotyczy sytuacji, w których dostęp do utworu uzyskuje co do zasady nieograniczona liczba osób (vide: streaming, TV, radio, itd.). Natomiast w przypadku dystrybucji e-booków online dochodzi do dostarczenia jednej osobie (nabywcy) jednej cyfrowej kopii utworu. Dostęp do cyfrowej kopii utworu ma zatem – z założenia – tylko jedna osoba;
  • wyczerpaniu prawa udostępnianych online do pobrania cyfrowych kopii utworu sprzeciwia się prawo do zwielokrotniania utworu. Pobranie e-booka implikuje jego zwielokrotnienie na komputerze (utworzenie kopii pliku na dysku twardym). To samo nastąpi w przypadku dalszej odsprzedaży e-booka. Każdy nowy czytelnik, pobierając plik, dokona nowego zwielokrotnienia utworu na swoim komputerze. Pierwsze zwielokrotnienie dokonywane przez nabywcę pierwotnego następuje za zgodą podmiotu prawa autorskiego. Zgoda nie obejmuje natomiast dalszego zwielokrotniania utworu przez nowych „nabywców” utworu (pkt 45-49 opinii).

Istota wyczerpania egzemplarza niematerialnego

Rzecznik przywołuje również wiele słusznościowych argumentów. Przede wszystkim – jak wskazuje Rzecznik – w przypadku sprzedaży materialnej kopii utworu (książki papierowej), każde zbycie tego egzemplarza wpływa ujemnie na jego wartość. Egzemplarz użytkowany przez każdego następnego nabywcę ulega „zużyciu”. Natomiast stan egzemplarza zdigitalizowanego e-booka, jako zdematerializowanej kopii cyfrowej utworu, nie pogarsza się wraz z jego używaniem.

Nie bez znaczenia jest również – zauważona przez Rzecznika – popularna praktyka „sprzedaży” e-booków w ramach miesięcznych subskrypcji (abonamentu). W tym przypadku nie dochodzi bowiem do zawarcia klasycznej umowy kupna-sprzedaży. Istota miesięcznych subskrypcji (abonament) sprowadza się bowiem do świadczenia usługi tzw. „czasowego dostępu” do utworów zdigitalizowanych w zamian za odpowiednią co-miesięczną opłatę abonencką. W oparciu o ten model działa między innymi Legimi.

Praktyka ta pozostaje nie bez wpływu na instytucję wyczerpania prawa, która w przypadku usług abonenckich przestaje mieć znaczenie. Uwaga Rzecznika Generalnego, choć poczyniona w sposób poboczny, zasługuje tu w pełni na szczególne uznanie (z uwagi na rosnącą popularność i znaczenie wśród społeczeństwa informacyjnego tego typu usług).

Wyczerpania prawa do e-booków a wyrok w sprawie UsedSoft

Rzecznik Generalny zaznacza, że do cyfrowych kopii utworów, takich jak e-booki, zastosowania nie znajdzie wyrok w sprawie UsedSoft (C‑128/11). W przytoczonym orzeczeniu TSUE uznało, że „wyczerpaniu prawa” może podlegać – pod pewnymi warunkami – sprzedaż używanych licencji do oprogramowania pobranego uprzednio online z serwera producenta. Nabywca takiego oprogramowania,  jeżeli korzysta z niego na mocy licencji zawartej na czas nieokreślony (w zamian za wynagrodzenie, które ekonomicznie odpowiada cenie sprzedaży), może dokonywać jego odsprzedaży niejako wraz z licencją na rzecz podmiotów trzecich. Na dokonanie tej czynności nie potrzebuje zaś zgody podmiotu praw majątkowych.

Jak słusznie zauważył Rzecznik, orzeczenie UsedSoft odnosi się do specyficznej kategorii utworów – programów komputerowych. Z uwagi na tę specyfikę uznano, że dostarczenie materialnego nośnika kopii utworu (np. na płycie CD) jest równoznaczne z jego dostarczeniem poprzez pobranie. Program komputerowy zawsze bowiem wymaga dokonania czynności pobrania na komputer. Czy to z nośnika CD, czy to z linku. W przypadku zaś książek, dostarczenie kopii utworu na materialnym nośniku (w formie papierowej) nie wymaga pobrania jej na komputer. Zatem pomiędzy dostarczeniem kopii utworu na nośniku materialnym a dostarczeniem cyfrowej kopii poprzez pobranie nie zachodzi powyższa zależność, o której była mowa w UsedSoft (pkt 58 opinii).

Komentarz 

Kwestia wyczerpania praw do utworów zdigitalizowanych jest niezwykle ciekawa i – ostatnimi czasy – niezwykle emocjonująca. Warto tu chociażby wspomnieć o ostatnim wyroku francuskiego sądu w sprawie „wyczerpania praw” do gier komputerowych dystrybuowanych przez platformę Steam. Sąd francuski uznał, że w przypadku gier, wraz z ich pobraniem, dochodzi do wyczerpania praw (zgodnie z wyrokiem UsedSoft)[3]. Warto zatem oczekiwać na ostateczne rozstrzygnięcie TSUE (choć nie wydaje się, by było one odmienne od argumentacji przyjętej przez Rzecznika).

Niniejszy artykuł stanowi rozszerzenie mojej wcześniejszej publikacji, udostępnionej na Linkedin (dostęp: „Odsprzedaż online „używanych”​ e-booków a wyczerpanie prawa do egzemplarza utworu – opinia Rzecznika Generalnego w sprawie Tom Kabinet (C-263/18)„).

Przypisy:

[1] Oferta Tom Kabinet jest wciąż dostępna na stronie internetowej księgarni (dostęp: https://www.tomkabinet.nl/en/).

[2] Dyrektywa 2001/29/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 22.5.2001 r. w sprawie harmonizacji niektórych aspektów praw autorskich i pokrewnych w społeczeństwie informacyjnym (dyrektywa 2001/29 lub tzw. dyrektywa InfoSoc).

[3] Z. Okoń, Wyrok francuskiego sądu w sprawie odsprzedaży „używanych” gier ze Steam, Linkedin (https://www.linkedin.com/pulse/wyrok-francuskiego-s%C4%85du-w-sprawie-odsprzeda%C5%BCy-u%C5%BCywanych-zbigniew-oko%C5%84/).

dobra osobiste prawo autorskie

Korzystanie z wizerunku Audrey Hepburn wymaga zgody

5 lipca 2019
wizerunek

Problematyka prawnego wykorzystania wizerunku sławnych osób jest w obecnych czasach niezwykle istotna. Wszelkiego rodzaju marki bardzo chętnie wykorzystują wizerunek znanych postaci, w celu wywoływania wśród konsumentów pozytywnych skojarzeń z ich towarami lub usługi. Popularni i lubiani idole powodują, że klienci chętniej utożsamiają się z danym brandem.

Co jednak gdy przedsiębiorca chce wykorzystać wizerunek zmarłej, znanej osoby? Nie jest to trudne do wyobrażenia. Jako konsumenci często spotykamy się na rynku z różnego rodzaju produktami (także różnej jakości), na których zamieszczony jest wizerunek takich postaci. Szczególną popularnością cieszą się ikony kina, takie jak: Marylin Monroe, Audrey Hepburn, Grace Kelly, Katherine Hepburn, ale również naukowcy… jak chociażby wystawiający język Albert Einstein.

Wykorzystanie wizerunku znanej osoby nie może być dowolne

Wykorzystanie pośmiertnego wizerunku znanych osób w celach komercyjnych nie jest jednak dowolne. Przekonała się o tym jedna z włoskich spółek, która na swoich koszulkach zamieszczała wizerunek ikony popkultury – Audrey Hepburn. Nadruki na spornych t-shirtach przedstawiały aktorkę żującą gumę, pokazującą środkowy palec lub też z wytatuowanymi rękoma. Koszulki były oferowane w sklepach stacjonarnych, jak i za pomocą sieci Internet.

wizerunek

Bezprawne wykorzystanie wizerunku Audrey Hepburn spotkało się z reakcją jej spadkobierców…

Na te działania zgody nigdy nie wyrazili synowie Audrey Hepburn – tj. Luca Dotti i Sean Hepburn Ferrer, którzy są wyłącznymi spadkobiercami aktorki. Wystąpili oni z pozwem do włoskiego sadu w Turynie, żądając zaniechania nieuprawnionego wykorzystywania wizerunku ich matki, odszkodowania i zadośćuczynienia za doznaną krzywdę.

Zgodnie z wyrokiem włoskiego sądu w Turynie z dnia 15.2.2019 r. (sygn. 940/2019) komercyjne użycie wizerunku Audrey Hepburn na koszulkach T-shirt naruszało jej pośmiertne prawo do wizerunku. Jak stanowi art. 96 w zw. z art. 93 włoskiego prawa autorskiego, wizerunek znanej osoby nie może być powielany, reprodukowany lub wprowadzany do obrotu bez jej zgody lub – w przypadku gdy dana osoba nie żyje – bez zgody jej spadkobierców. Dlatego też pozwany powinien uzyskać uprzednią zgodę synów na wykorzystane wizerunku Audrey Hepburn w ramach wprowadzanych przez niego do obrotu koszulek.

Ponadto w ocenie włoskiego sądu zachowanie pozwanego naruszyło dobra osobiste spadkobierców Audrey Hepburn (zgodnie z art. 10 włoskiego kodeksu cywilnego w zw. z art. 97 ust. 2 włoskiego prawa autorskiego). Sposób ukazania aktorki na koszulkach, pozostający w sprzeczności z kreowanym przez Audrey Hepburn stylem, godził bowiem w godność i dobrą pamięć po zmarłej osobie.

Na tej podstawie włoski sąd zakazał stosowania pozwanemu omawianej praktyki, a do tego zasądził na rzecz synów aktorki odszkodowanie w wysokości 45.000,00 euro. Wysokość odszkodowania ma odzwierciedlać sumę opłat licencyjnych, które należałyby się spadkobiercom, gdyby Ci wyrazili zgodę na komercyjne wykorzystanie wizerunku Audrey Hepburn. Ponadto Sąd zasądził kwotę 5.000,00 euro na rzecz Luca Dotti’ego i Sean Hepburn Ferrer’a tytułem zadośćuczynienia za doznaną krzywdę.

Sąd włoski potwierdza swoje wcześniejsze orzecznictwo

Wyrok Sądu w Turynie nie jest zaskakujący. Jest to już kolejna sprawa zawisła przed sądami włoskimi, która dotyczy bezprawnego, komercyjnego wykorzystania wizerunku Audrey Hepburn.

W 2015 r. sprawę o podobnej problematyce rozstrzygał Sąd w Mediolanie. Ówczesny spór zainicjowały działania spółki Caleffi S.p.A. Podmiot ten, tworząc kampanię marketingową dla oferowanych towarów (tj. luksusowej pościeli), wykorzystał elementy charakterystyczne dla wizerunku Audrey Hepburn. Mianowicie chodziło o: czarną, wieczorową sukienkę „tubę”, naszyjnik z pereł, duże okulary przeciwsłoneczne i charakterystyczne upięcie włosów).

Pozwana spółka nie wykorzystała zatem wprost wizerunku aktorki (tak jak w sprawie rozstrzyganej przez Sąd w Turynie), lecz elementy, które ściśle kojarzyły się z jej osobą. Już ta okoliczność stanowiła dla Sądu w Mediolanie wystarczającą podstawę do przyjęcia, iż Caleffi S.p.A. naruszyła pośmiertne prawo do wizerunku Audrey Hepburn.

Czy na gruncie polskiego prawa pozwany naruszyłby prawo do pośmiertnego wizerunku Audrey Hepburn?

Ochrona prawa do wizerunku w polskim systemie została przewidziana w kilku aktach, w tym w Rozdziale 10 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych („PrAut”) oraz art. 23 i 24 kodeksu cywilnego („KC”). Pierwsza z tych regulacji dotyczy problematyki ochrony prawa do wizerunku w kontekście jego rozpowszechniania – art. 81 ust. 1 PrAut. I tak, dyspozycja tego przepisu stanowi: rozpowszechnianie wizerunku wymaga zezwolenia osoby na nim przedstawionej. W braku wyraźnego zastrzeżenia zezwolenie nie jest wymagane, jeżeli osoba ta otrzymała umówioną zapłatę za pozowanie.

Polski ustawodawca w art. 81 ust. 1 zd. 1 PrAut przewiduje jako zasadę wymóg uzyskania zgody osoby widniejącej na wizerunku na sporządzenie, a następnie rozpowszechnienie tego wizerunku. Jest to więc konstrukcja analogiczna do tej obowiązującej w art. 96 włoskiego prawa autorskiego. Podobnie również przyjmuje się, że w przypadku wizerunku osoby zmarłej, zgodę o której mowa w art. 81 ust. 1 zd. 1 PrAut wyrażają jej spadkobiercy.

Mogłoby się zatem wydawać, że przepisy dotyczące komercyjnego wykorzystania wizerunku na gruncie polskiej i włoskiej ustawy o prawie autorskim są tożsame. Nic bardziej mylnego. Ustawodawca krajowy zdecydował się na wprowadzenie ograniczenia czasowego dla dochodzenia roszczeń[1], które powstają w związku z bezprawnym wykorzystaniem wizerunku osoby zmarłej. Zgodnie z art. 83 PrAut roszczeń tych nie można dochodzić po upływie dwudziestu lat od śmierci osoby przedstawionej na wizerunku.Wobec tego, że od śmierci Audrey Hepburn minęło już ponad 20 lat (aktorka zmarła 20 stycznia 1993 r.), ewentualne roszczenia związane z rozpowszechnianiem wizerunku aktorki nie będą mogły być oparte na przepisach PrAut (odmiennie niż we Włoszech).

Ochrona prawa do wizerunku jako dobra osobistego

Z kolei przepisy KC umożliwiają osobom fizycznym (zarówno przedstawionym na wizerunku, jak też ich bliskim – np. spadkobiercom) ochronę wizerunku przed każdą bezprawną formą jego wykorzystania. Analiza orzecznictwa wskazuje, że przedmiotem spraw o ochronę dóbr osobistych, związanych z osobami zmarłymi, jest najczęściej ochrona takich dóbr jak kult oraz pamięć o osobie bliskiej. Ochronie podlega także wizerunek, nazwisko, czy osobowość[2] osoby zmarłej.

Stąd też komercyjne wykorzystanie pośmiertnego wizerunku osoby powszechnie znanej oraz bardzo pozytywnie kojarzonej może prowadzić do zagrożenia lub naruszenia dóbr osobistych jej bliskich w postaci m.in. kultu i pamięci o takiej osobie. Wówczas uprawnionym będą przysługiwać na mocy art. 24 KC roszczenia niemajątkowe (w tym o zakazanie naruszeń) i majątkowe (o zadośćuczynienie oraz odszkodowanie).

Wnioski dla praktyki

Wniosek dla praktyki winien być zatem oczywisty. Aby uniknąć sporu, należy uzyskać uprzednią zgodę osób bliskich (w tym przypadku synów aktorki) na komercyjne wykorzystanie wizerunku. Nawet bowiem w przypadku wygaśnięcia roszczeń na gruncie art. 83 PrAut, spadkobiercy mogą dochodzić ochrony wizerunku na podstawie przepisów art. 23 i art. 24 KC.

Przypisy

[1] Roszczenia przysługujące uprawnionemu wymienia art. 78 ust. 1 PrAut. Na tej podstawie uprawnionemu przysługują roszczenia: 1) o zaniechanie określonego działania; 2) o dokonanie przez osobę, która dopuściła się naruszenia, czynności potrzebnych do usunięcia jej skutków, a w szczególności, złożyła publiczne oświadczenie o odpowiedniej treści i formie; 3) o zadośćuczynienie za doznaną krzywdę, o ile naruszenie było zawinione; 4) zobowiązanie sprawcy do uiszczenia odpowiedniej sumy na wskazany cel społeczny.

[2] M. Obrębski, Ochrona dóbr osobistych związanych z osobami zmarłymi w świetle orzecznictwa [w:] Non Omnis moriar, Osobiste i majątkowe aspekty prawne śmierci człowieka. Zagadnienia wybrane, Oficyna prawnicza, Wrocław, 2016

nieuczciwa konkurencja prawo autorskie własność przemysłowa

Czy i jak można skutecznie ochronić pomysł?

31 stycznia 2019
pomysł

Z pewnością każdy z nas choć raz w ciągu swojego życia wpadł na ciekawy czy innowacyjny pomysł. Być może dotyczył on fabuły pionierskiej powieści obyczajowej, nowatorskiej formulacji nawozu sztucznego, usprawnienia produkcji napojów alkoholowych, czy też awangardowej koncepcji na prowadzenie działalności gospodarczej. Niewykluczone, że często ta spontanicznie powstała idea mogłaby stać się przyczynkiem dla istotnego rozwoju w danej dziedzinie. Jednakże od zrodzenia się pomysłu do etapu jego efektywnej realizacji, wciąż do pokonania pozostaje długa, usiana licznymi „pułapkami”, droga. Przykładowo, na podobny pomysł może wpaść inna osoba, która będzie partycypować w zyskach z gospodarczego wykorzystania danej idei twórczej. Konkurencyjny podmiot może również wejść w posiadanie informacji co do realizowanego przez nas zamysłu (np. projektu innowacyjnego produktu) a następnie wykorzystać go we własnej działalności gospodarczej. W jaki zatem sposób, w trakcie wcielania swojego pomysłu w życie, skutecznie chronić go przed niepowołanym dostępem?

Prawo autorskie nie zawsze jest skutecznym środkiem ochrony…

Dość powszechnym (lecz niestety często błędnym) przekonaniem wśród przedsiębiorców jest wiara w skuteczność reżimu prawnoautorskiego dla ochrony pomysłu. Natomiast, jak stanowi art. 1 ust. 21 ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych („PrAut”), ochroną objęty może być wyłącznie sposób wyrażenia. Oznacza to, że ochronie prawnoautorskiej nie podlegają m.in. odkrycia, idee, procedury, metody i zasady działania oraz koncepcje matematyczne. Tak sformułowana regulacja wynika z utartego przeświadczenia, iż utwór, aby móc być chroniony, powinien być przedmiotem percepcji, dokonywanej przez zainteresowanego odbiorcę. Zapatrywanie to wyraża także art. 1 ust. 1 PrAut, zgodnie z którym: utworem jest każdy przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia.

Dopiero zatem uzewnętrzniony przez autora pomysł, wyrażony i ujęty w formie „utworu” może być przedmiotem ochrony prawnoautorskiej (o ile spełnia prawnoautorskie przesłanki ochrony – tj. jest wynikiem działalności twórczej o indywidualnym charakterze). Owo uzewnętrznienie może być przy tym dokonane w dowolnej postaci, przykładowo wyartykułowane w ramach szkolenia, wykładu bądź innego przemówienia, spisane na kartce jako instrukcja, czy też w ramach publikacji naukowej, książki fabularnej, itp. Trzeba jednak pamiętać, że wciąż to nie pomysł jako taki będzie chroniony, a środek za pomocą którego go wyraziliśmy (treść nagrania, instrukcji, przemówienia na szkoleniu bądź wykładzie, publikacji naukowej, książki), tj. inaczej mówiąc: efekt twórczej realizacji koncepcji zrodzonej w umyśle twórcy. Ochronie będzie więc podlegał końcowy etap wdrażania pomysłu w życie, czyli odpowiednio skompilowany w utwór.

… więc może ochrona patentowa?

Ochrona patentowa jest udzielana na wynalazki, które są nowe, posiadają poziom wynalazczy i nadają się do przemysłowego stosowania. Czy na tej podstawie możliwa jest zatem ochrona pomysłu?

Podobnie jak w przypadku prawa autorskiego, na gruncie ustawy z dnia 30 czerwca 2000 r. – Prawo własności przemysłowej („PWP”) pomysł nie będzie podlegać ochronie dopóty, dopóki nie zostanie urzeczywistniony w postaci wynalazku, tj. rozwiązania technicznego o wartości dodanej dla aktualnego stanu techniki. Innowacja w postaci wynalazku musi cechować się tzw. przemysłową stosowalnością, co oznacza iż dzięki niemu – a dokładniej dzięki konstrukcji, założeniom, czy funkcjonalnościom wynalazku – może być uzyskiwany produkt bądź też dany sposób może być wykorzystywany w jakiejkolwiek działalności przedsiębiorstwa. Innymi słowy ochronie patentowej podlegają jedynie techniczne wytwory kreacji twórczej (intelektualnej), które najczęściej przebierają postać urządzenia, procesu, czy formulacji chemicznej.

O niemożności ochrony pomysłu jako wynalazku świadczy również art. 28 PWP, zgodnie z którym za wynalazki nie uważa się m.in. odkryć, teorii naukowych i metod matematycznych, planów, zasad i metod dotyczących działalności umysłowej lub gospodarczej oraz gier, itd. Wobec tego również ochrona patentowa umożliwia ochronę dopiero końcowego etapu wdrażania innowacji w działalności gospodarczej. W tym przypadku będzie to rozwiązanie techniczne stanowiące urzeczywistnienie pomysłu.

Pomysł jako know-how przedsiębiorstwa

Warto zastanowić się, czy pomysł – jako innowacyjny i przysługujący wyłącznie jego autorowi – może być chroniony jako know-how, którego ochronę przewiduje obecnie art. 11 ustawy z dnia 16 kwietnia 1993 r. o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji („UZNK”). Zgodnie z dyspozycją tego przepisu, czynem nieuczciwej konkurencji jest ujawnienie, wykorzystanie lub pozyskanie cudzych informacji stanowiących tajemnicę przedsiębiorstwa. Stąd też nasuwa się pytanie, czy zatem tajemnica przedsiębiorstwa swoim desygnatem obejmuje ochronę pomysłu?

Pod pojęciem tajemnicy przedsiębiorstwa rozumie się informacje techniczne, technologiczne, organizacyjne przedsiębiorstwa lub inne informacje posiadające wartość gospodarczą, które jako całość lub w szczególnym zestawieniu i zbiorze ich elementów nie są powszechnie znane osobom zwykle zajmującym się tym rodzajem informacji albo nie są łatwo dostępne dla takich osób, o ile uprawniony do korzystania z informacji lub rozporządzania nimi podjął, przy zachowaniu należytej staranności, działania w celu utrzymania ich w poufności.

Przepisy UZNK nie formułują dodatkowych wymogów formalnych, od których możliwość ochrony informacji byłaby uzależniona. Przede wszystkim takie informacje nie muszą być urzeczywistnione, spisane, czy utrwalone na jakimkolwiek nośniku. Oznacza to, że w zasadzie każda informacja o potencjalnej wartości gospodarczej może podlegać ochronie jako tajemnica przedsiębiorstwa, o ile jest niejawna, nieoczywista (niełatwo dostępna) dla osób zwykle zajmujących się tego rodzaju wiadomościami, a przedsiębiorca podjął – przy zachowaniu należytej staranności – działania w celu utrzymania tej informacji w poufności. Wydaje się więc, że tego rodzaju reżim ochrony prawnej będzie istotny dla ochrony pomysłu w trakcie procesu jego wdrażania jako innowacji w przedsiębiorstwie.

Skuteczność ochrony know-how na gruncie nowych przepisów UZNK

Ochrona know-how (informacji stanowiących tajemnicę przedsiębiorstwa) nie wydaje się być jednak na tyle silna, jak ochrona patentowa czy też prawnoautorska, które przyznają twórcom ustawową wyłączność do wytworów ich pracy intelektualnej. Przedsiębiorca, będący autorem informacji, musi stale nadzorować oraz kontrolować przetwarzanie informacji, tak by jego know-how nie stało się powszechnie dostępne. Co więcej ostatnia nowelizacja UZNK, która weszła w życie w dniu 4 września 2018 r., wprowadziła do art. 11 UZNK liczne wyłączenia legalizujące co do zasady bezprawne pozyskanie, ujawnienie czy wykorzystanie cudzego know-how. Naruszenie tajemnicy przedsiębiorstwa nie będzie więc rodziło odpowiedzialności, gdy zostanie ono dokonane w warunkach ochrony uzasadnionego interesu chronionego prawem, w ramach korzystania ze swobody wypowiedzi lub w celu ujawnienia nieprawidłowości, uchybienia, działania z naruszeniem prawa dla ochrony interesu publicznego (w tym przypadku chodzi o działania tzw. sygnalistów), lub też wobec związków zawodowych, na określonych w ustawie warunkach (art. 11 ust. 8 UZNK). Wskazane wyłączenia zdają się być jednak sformułowane przez ustawodawcę nad wyraz ogólnie oraz nieprecyzyjnie. Nie sposób przewidzieć jak sądy będą definiować określenie „interesu chronionego prawem” (w takim wyrażeniu może mieścić się chociażby pojęcie interesu prywatnego, interesu społecznego czy zbiorowego interesu konsumentów), jak również kiedy taka ochrona będzie uważana za uzasadnioną.

Najbardziej kontrowersyjna zdaje się być jednak legalizacja naruszeń know-how w ramach korzystania ze swobody wypowiedzi. Jak bowiem wskazano w uzasadnieniu projektu nowelizacji, pojęcie swobody wypowiedzi należy rozumieć szeroko, tj. jako wolność wyrażania poglądów, pozyskiwania informacji i ich rozpowszechniania, także w ramach działalności prasowej. Tak szerokie interpretowanie przesłanki „swobody wypowiedzi” budzi jednak poważne wątpliwości, dając w tym przypadku duże możliwości potencjalnym naruszycielom w kontekście uzasadnionego w ich mniemaniu naruszenia know-how. W zasadzie każda wypowiedź ujawniająca informacje poufne przedsiębiorstwa może być dokonywana w warunkach wolności rozpowszechniania wiadomości. Tym bardziej, gdy jest dokonywana dla ochrony prawnie chronionego interesu.

Wydaje się zatem, że w przypadku opisywanego wyłączenia odpowiedzialności za naruszenie tajemnicy przedsiębiorstwa powinno chodzić w istocie o swobodę wypowiedzi dziennikarskiej, ponieważ w innym przypadku ochrona tajemnicy przedsiębiorstwa byłaby iluzoryczna. Także i w tym przypadku istnieją pewne ryzyka, ponieważ na obecnym etapie rozwoju społeczeństwa informacyjnego wykonywanie zawodu dziennikarza nie ogranicza się wyłącznie do publikowania w prasie. Dziennikarze swoją działalność informacyjno-redakcyjną prowadzą również na portalach takich jak: facebook.com czy twitter.com, co może znacząco utrudniać przedsiębiorcom monitorowanie naruszeń tajemnicy przedsiębiorstwa.

Brak skutecznej recepty na ochronę prawną pomysłu

Ustawodawca nie przewiduje możliwości ochrony pomysłu jako takiego. Natomiast proces wdrażania w życie zrodzonej w umyśle autora idei (koncepcji), a raczej informacje składające się na ten proces, mogą być chronione na podstawie art. 11 UNZK, w sytuacji gdy zostaną spełnione przesłanki wskazane w przywołanym przepisie. Nie można jednak upatrywać w ustawodawstwie skutecznego panaceum na ochronę pracy intelektualnej człowieka, zwłaszcza tej wyartykułowanej na zewnątrz lecz w swej formie banalnej (tj. pomysł). O wiele rozważniejszym jest prewencyjne stosowanie fizycznych środków ochrony (przede wszystkim ograniczenie dostępu do informacji poufnych wobec osób trzecich, także pracowników) czy zawieranie umów o zachowaniu poufności.