Browsing Tag

utwór

nowe technologie prawo autorskie prawo IT

Gra komputerowa: jeden czy kilka utworów?

7 września 2021

Tworzenie gier komputerowych jest bardzo złożonym procesem. Przekształcenie pomysłu w interesującą grę wymaga znacznych nakładów. W przypadku uzyskania jednak atrakcyjnego finalnego efektu nakłady te mogą zwrócić się bardzo szybko. Tymczasem obowiązujące przepisy właściwie nie odnoszą się wprost do gier. Szukając właściwych regulacji, należy odwoływać się m.in. do przepisów dotyczących szeroko rozumianego oprogramowania. Naturalne wydaje się bowiem uznanie gry za program komputerowy. Ten typ utworów pojmowany jest jednak bardzo ściśle. Za program uznaje się wyłącznie zbiór instrukcji, które mają być wykonane przez komputer (czy konsole do gier lub telefon komórkowy). Wspomniane wytyczne zapisywane są przez twórcę w postaci kodu źródłowego, czyli ciągu liter, cyfr i znaków. Za program nie można zatem uznać samej ogólnej koncepcji gry czy też konkretnego pomysłu na rozgrywkę. Oznacza to, że już z chwilą ich ogłoszenia, inni twórcy mogą wykorzystywać je w swoich grach. Naruszeniem prawa autorskiego do programu będzie dopiero skopiowanie fragmentów samego kodu źródłowego.

Złożony charakter gry komputerowej

Historia gier komputerowych nierozerwalnie łączy się z postępem w dziedzinie elektroniki. Przez wiele lat moc obliczeniowa urządzeń oraz limity dotyczące przechowywania danych znacząco ograniczały swobodę twórców. Większość wyświetlanych grafik oraz prostych dźwięków generowanych musiało być bezpośrednio na podstawie kodu źródłowego. Obecnie gry komputerowe tworzone są już w inny sposób. Złożone grafiki, animacje oraz muzyka stanowią odrębne elementy, „załączniki” do kodu źródłowego. Nie mogą być one uznane za program komputerowy w opisanym powyżej znaczeniu. Będą to jednak odrębne utwory, o ile posiadają twórczy charakter (a zwykle tak będzie). Gra komputerowa powinna być zatem postrzegana jako zbiór utworów, należących do różnych kategorii. Ma to niebagatelne znaczenie praktyczne, tak w fazie tworzenia gry, jak i w jej późniejszej komercjalizacji. W umowach z twórcami, a potem z podmiotami uczestniczącymi w dystrybucji, należy uwzględnić wymogi formalne oraz specyfikę różnych kategorii utworów. Inaczej ukształtowane są autorskie prawa majątkowe w przypadku oprogramowania, a inaczej w przypadku pozostałych kategorii utworów. Ustawa przewiduje ponadto odrębności w zakresie korzystania z niektórych kategorii utworów, jak np. utwory audiowizualne. W każdej umowie dotyczącej gier wspomniane odrębności powinny zostać uwzględnione.

Szczególnej uwagi wymaga odwoływanie się w procesie tworzenia gry do dzieł sztuki oraz popkultury (np. znane obrazy, filmy, seriale, komiksy, powieści). W praktyce oznacza to wykorzystywanie stworzonych wcześniej elementów plastycznych, graficznych, dźwiękowych czy też fabularnych. W takim przypadku wymagane jest udzielenie licencji przez właściciela praw autorskich. Nie wymaga zgody inspiracja cudzym utworem lub utworami. W praktyce może jednak pojawić się problem, czy zakres odwołania do cudzej twórczości nie przekracza granic inspiracji. Granica bowiem jest płynna i niejednoznaczna. Te i inne problemy należy dostrzec i właściwie je rozwiązać, aby nie narazić się na poważne problemy na etapie komercjalizacji gry. O ile bowiem którykolwiek z elementów składających się na grę będzie naruszał prawa osób trzecich, skutki mogą być bardzo dotkliwe, łącznie z sądowym nakazem wstrzymania komercjalizacji gry.

Czy konieczne zmiany?

Z dzisiejszej perspektywy można by zastanawiać się, dlaczego gry komputerowe (oraz inne programy) nie są traktowane przez prawo jako całościowy, niestandardowy utwór w rozumieniu prawa autorskiego. Obowiązujące regulacje ustawowe tworzone były trzydzieści lat temu i projektowane z myślą o stosunkowo prostym oprogramowaniu.

Zapowiedzią zmiany opisanego stanu prawnego wydawać mogła się uchwalona w 2019 r. Dyrektywa w sprawie prawa autorskiego i praw pokrewnych na jednolitym rynku cyfrowym. W punkcie 3 preambuły tego aktu czytamy: „Szybki rozwój technologii cyfrowych zmienia sposób, w jaki tworzy się, produkuje, rozpowszechnia i eksploatuje utwory i inne przedmioty objęte ochroną. Wciąż pojawiają się nowe modele biznesowe i nowe podmioty. Odpowiednie przepisy ustawodawcze powinny uwzględniać przyszłe przemiany, aby nie ograniczać rozwoju technologicznego[1]. Dyrektywa ta, podobnie jak inne wydane po jej przyjęciu akty prawne, nie wprowadza jednak żadnych istotnych zmian.

Wydaje się, że brak jednolitej i kompleksowej regulacji skutkuje nadmierną komplikacją obrotu prawnego. W konsekwencji może to prowadzić do długotrwałych sporów sądowych, których wynik nie będzie łatwy do przewidzenia. Eksponuje to interesariuszy tej branży na istotne ryzyka prawne.

Autorzy wpisu: Aneta Pankowska i Jakub Mokrzycki


[1] Dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2019/790 z dnia 17 kwietnia 2019 r. w sprawie prawa autorskiego i praw pokrewnych na jednolitym rynku cyfrowym oraz zmiany dyrektyw 96/9/WE i 2001/29/WE, (Dz.Urz.UE.L Nr 130, str. 92), [DYREKTYWA PARLAMENTU EUROPEJSKIEGO I RADY (UE) 2019/ 790 – z dnia 17 kwietnia 2019 r. – w sprawie prawa autorskiego i praw pokrewnych na jednolitym rynku cyfrowym oraz zmiany dyrektyw 96/ 9/ WE i 2001/ 29/ WE].

prawo autorskie własność przemysłowa znaki towarowe

Znak towarowy nie dla Banksy’ego

18 lutego 2021

W dniu 14.09.2020 r. Urząd Unii Europejskiej ds. Własności Intelektualnej (EUIPO) wydał decyzję, w której stwierdził, że dzieło sztuki Banksy’ego nie jest znakiem towarowym w rozumieniu przepisów Rozporządzenia nr 2017/1001 w sprawie znaku towarowego Unii Europejskiej i unieważnił znak powołując się na złą wiarę zgłaszającego.

Przedmiotem postępowania była jedna z bardziej znanych prac artysty – „The Flower Thrower”, którą w 2014 roku zarejestrował jako Znak Towarowy Unii Europejskiej (ZTUE). Ściślej mówiąc, rejestrację uzyskała związana z Banksym agencja Pest Control zajmująca się ochroną jego dzieł i praw. Banksy nie może sam działać w tym zakresie, bowiem wymagałoby to wyzbycia się przez artystę anonimowości, która jest nieodłącznym elementem jego wizerunku. W 2014 r. Pest Control uzyskała rejestrację graficznego znaku towarowego jako ZTUE w odniesieniu do towarów i usług z klas 2, 9, 16, 18, 19, 24, 25, 27, 28, 41 i 42.

The Flower Thrower

W 2019 r. firma Full Color wystąpiła do Urzędu o unieważnienie znaku towarowego z powodu złej wiary zgłaszającego. Jej zdaniem, właściciel nigdy nie używał oznaczenia jako znaku towarowego, a sam Banksy powielał to oznaczenie jedynie jako dzieło sztuki. Znak został zarejestrowany bez innego zamiaru niż jego zmonopolizowanie i obejście zasad prawa autorskiego. Kolejno Full Color podniosła, że Pest Control zapewne starałby się również wykorzystać rejestrację w EUIPO jako podstawę do uzyskania rejestracji znaku towarowego w USA.

W wydanej decyzji Urząd stwierdził, że znak towarowy narusza art. 59(1)(b) Rozporządzenia – czyli został zgłoszony w złej wierze. Urząd, powołując się na ugruntowany już dorobek orzeczniczy podkreślił, że:

  • zła wiara występuje, gdy nastąpi pewne działanie właściciela znaku towarowego, które wyraźnie odzwierciedla nieuczciwy zamiar oraz kiedy istnieje obiektywna norma, według której można zmierzyć stopień takiego działania, a następnie zakwalifikować je jako złą wiarę (tak w opinii w sprawie Lindt Goldhase (C‑529/07) z 2009 r. przedstawionej przez Rzecznika Generalnego Eleanor Sharpston);
  • zła wiara występuje, gdy właściciel znaku towarowego nie miał zamiaru używać znaku towarowego lub uczciwie konkurować. Działał raczej z zamiarem podważenia interesów osób trzecich, w sposób niezgodny z uczciwymi praktykami lub z zamiarem uzyskania (…) wyłącznego prawa do celów innych niż objęte tymi funkcjami znaku towarowego, w szczególności podstawową funkcję wskazywania pochodzenia (tak w sprawie Koton (C-104/18 P).

Urząd zwrócił także uwagę na problem braku wykazania rzeczywistego używania znaku towarowego. Banksy próbował ratować sprawę i w 2019 r. tj. już po wszczęciu postępowania o unieważnienie, uruchomił sklep stacjonarny o nazwie „Gross Domestic Product” (pol. „Produkt Krajowy Brutto”). Sklep służył jedynie za wystawę, a produkty można było zakupić on-line. Urząd, biorąc także pod uwagę publiczne wypowiedzi przedstawiciela Banksy’ego, z których wprost wynikało m.in. że otwarcie sklepu nie ma na celu pozyskania części rynku poprzez sprzedaż produktów oznaczonych znakiem towarowym, a jedynie wypełnienie wymogu rzeczywistego używania stawianego znakom towarowym. Banksy sam stwierdził w jednym z wywiadów: „Czasem idziesz do pracy i nie wiesz co namalować, a ja przez ostatnie miesiące robiłem wiele rzeczy jedynie w celu wypełnienia przesłanek znaku towarowego pod prawem UE…to kiepska muza” (tłumaczenie własne z angielskiego).”

Zdaniem EUIPO takie zachowanie wskazuje, że właściciel Znaku Towarowego Unii Europejskiej nigdy nie miał zamiaru używać zakwestionowanego ZTUE jako rzeczywistego znaku towarowego w odniesieniu do odpowiednich towarów i usług – co przemawiało za stwierdzeniem złej wiary i unieważnieniem prawa z rejestracji.

Komentarz

Zatem EUIPO za złą wiarę zgłaszającego uznał sytuację, w której zgłaszający dąży do wykorzystania prawa znaków towarowych w celu niejako zastąpienia ochrony wynikającej z prawa autorskiego (Banksy nie może przecież dochodzić roszczeń z praw autorskich jako osoba anonimowa). Złą wiarą jest także działanie w celu wydłużenia działania prawa autorskiego na czas nieoznaczony – prawa autorskie są bowiem czasowo ograniczone, a prawo do znaku towarowego może być, za opłatą, przedłużane de facto w nieskończoność.

Ciekawe i istotne jest także to, na co zresztą wskazał także EUIPO – że dla ustalenia istnienia praw autorskich nie ma znaczenia stosunek jaki wyraża do nich twórca. Pomimo, że Banksy stwierdził swego czasu, w swoim słynnym już zdaniu: Prawa autorskie są dla przegranych., to jego dzieła są objęte tymi prawami.

Na koniec pozostaje jeszcze jedno pytanie – czy to koniec kłopotów Banksy’ego z unijnym prawem własności intelektualnej? Patrząc na omówioną decyzję, jak i utrzymujące się stanowiska w orzecznictwie, zapewne nie. W obecnym stanie prawnym tak długo, jak Banksy pozostaje anonimowy, nie będzie mógł dochodzić swoich praw autorskich wprost, a próba ich ochrony poprzez zgłaszanie znaków towarowych – jeśli nie będzie wykorzystywał zarejestrowanego prawa zgodnie z jego przeznaczeniem tj. dla oznaczania towarów i usług – nie będzie skuteczna.

Autor wpisu: Jan Kaniewski
Redakcja wpisu: Michał Czerwiński

Autor wpisu: Jan Kaniewski
Redakcja wpisu: Michał Czerwiński

prawo autorskie

Krótkie wyrażenia słowne mogą podlegać ochronie autorskiej

21 stycznia 2021

Jeden z najbardziej znanych polskich utworów – „Remedium”, wykonywany przez Marylę Rodowicz, powszechnie znany z pierwszych słów refrenu „wsiąść do pociągu byle jakiego” stał się powodem batalii sądowej.

Przewoźnik kolejowy PKP Intercity użył fragmentu słów tego utworu, bez zgody autorki – Magdy Czapińskiej. W swojej kampanii reklamowej posłużył się hasłem: „Wsiądź do pociągu byle jakiego albo…do mojego”[1].

Rozstrzygnięcie sprawy

Sąd Apelacyjny w Warszawie rozpoznający sprawę w II instancji stwierdził, zmieniając wyrok Sądu I instancji, iż pozwana spółka dopuściła się naruszenia praw autorskich autorki tekstu – prawa do integralności utworu i prawa do nadzoru nad sposobem korzystania z utworu.

Tekst do Remedium stanowi utwór w rozumieniu prawa autorskiego, co nie budzi wątpliwości. Spór toczył się jednak wokół jednej frazy piosenki, co jest już kwestią bardziej problematyczną. Sąd rozważył kwestię, czy kilka słów, które zostały użyte przez PKP Intercity może stanowić przedmiot ochrony na gruncie prawa autorskiego.

Jak podkreślił Sąd Apelacyjny „same słowa, jako takie” nie są chronione prawem autorskim, natomiast w momencie kiedy stanowią one centralny punkt utworu, nadając całej piosence oryginalny, odmienny, nietuzinkowy charakter mogą podlegać ochronie.

Sąd wskazał w uzasadnieniu, iż użyta przez pozwaną spółkę zmodyfikowana na potrzeby kampanii reklamowej fraza stanowi „bezpośrednie i oczywiste dla każdego odbiorcy nawiązanie” do utworu „Remedium”. Zdaniem Sądu działanie miało wywołać u odbiorców „pozytywne skojarzenia i wspomnienia” związane z piosenką. W kampanii reklamowej wykorzystano przekształcony wycinek „Remedium”, który jest najpopularniejszym oraz najbardziej rozpoznawalny fragmentem utworu. Zdaniem Sądu nie może też być mowy o dopuszczalnej prawem autorskim inspiracji utworem.

Kolejno Sąd stwierdził, że PKP Intercity dokonało parafrazy fragmentu utworu Powódki i zmieniło jego sens – „W haśle reklamowym nie chodzi o byle jaki pociąg, a o pociąg obsługiwany przez pozwanego przedsiębiorcę. W ten sposób dokonana parafraza utworu powódki, polegająca na modyfikacji i rozwinięciu jego tekstu, zmieniła jego pierwotne znaczenie w kierunku zakładanym w kampanii reklamowej pozwanego.”. Zatem doszło do stworzenia utworu zależnego do utworu pierwotnego. Rozporządzenie nim – wykorzystanie jako hasła reklamowego – stanowiło naruszenie autorskich praw majątkowych i osobistych Powódki.

Warto również zaznaczyć, iż strona pozwana podawała w swej argumentacji, że ze względu na pokaźną rozpoznawalność wycinka refrenu, wszedł on do domeny publicznej, a co za tym idzie nie podlega ochronie prawnej (Czym jest domena publiczna?). Sąd nie podzielił stanowiska pozwanej spółki. Nie można uznać, że ze względu na dużą popularność fraza została oderwana od utworu i weszła do mowy potocznej.

Analogiczna sprawa

Z analogiczną sprawą mierzył się Trybunał Sprawiedliwości UE. W przytoczonym przez Sąd wyroku z dnia 16.07.2009 r. (C-5/08) TSUE stwierdził: „niektóre z oderwanych zdań czy też nawet niektóre części zdań zawartych w danym tekście są w stanie oddać oryginalność publikacji takiej jak artykuł prasowy, ukazując czytelnikowi element artykułu, który sam w sobie stanowi wyraz własnej twórczości intelektualnej jego autora. Takie zdania lub ich części mogą zatem być przedmiotem ochrony(…)”[2]

Wynika z tego, że posłużenie się nawet krótkim fragmentem tekstu może doprowadzić do naruszenia praw autorskich.


Autorem niniejszego wpisu jest Weronika Zagawa – praktykantka w RKKW; wpis przygotowano pod redakcją Michała Czerwińskiego – młodszy prawnik w RKKW i mec. Anety Pankowskiej – partner w RKKW.


[1] Tak brzmiało hasło reklamowe według doniesień: www.wyborcza.pl i www.legalnakultura.pl.

[2] Wyrok Trybunału Sprawiedliwości z dnia 16 lipca 2009 r. w sprawie o sygn. akt C-5/08.

nieuczciwa konkurencja prawo autorskie własność przemysłowa

Czy i jak można skutecznie ochronić pomysł?

31 stycznia 2019
pomysł

Z pewnością każdy z nas choć raz w ciągu swojego życia wpadł na ciekawy czy innowacyjny pomysł. Być może dotyczył on fabuły pionierskiej powieści obyczajowej, nowatorskiej formulacji nawozu sztucznego, usprawnienia produkcji napojów alkoholowych, czy też awangardowej koncepcji na prowadzenie działalności gospodarczej. Niewykluczone, że często ta spontanicznie powstała idea mogłaby stać się przyczynkiem dla istotnego rozwoju w danej dziedzinie. Jednakże od zrodzenia się pomysłu do etapu jego efektywnej realizacji, wciąż do pokonania pozostaje długa, usiana licznymi „pułapkami”, droga. Przykładowo, na podobny pomysł może wpaść inna osoba, która będzie partycypować w zyskach z gospodarczego wykorzystania danej idei twórczej. Konkurencyjny podmiot może również wejść w posiadanie informacji co do realizowanego przez nas zamysłu (np. projektu innowacyjnego produktu) a następnie wykorzystać go we własnej działalności gospodarczej. W jaki zatem sposób, w trakcie wcielania swojego pomysłu w życie, skutecznie chronić go przed niepowołanym dostępem?

Prawo autorskie nie zawsze jest skutecznym środkiem ochrony…

Dość powszechnym (lecz niestety często błędnym) przekonaniem wśród przedsiębiorców jest wiara w skuteczność reżimu prawnoautorskiego dla ochrony pomysłu. Natomiast, jak stanowi art. 1 ust. 21 ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych („PrAut”), ochroną objęty może być wyłącznie sposób wyrażenia. Oznacza to, że ochronie prawnoautorskiej nie podlegają m.in. odkrycia, idee, procedury, metody i zasady działania oraz koncepcje matematyczne. Tak sformułowana regulacja wynika z utartego przeświadczenia, iż utwór, aby móc być chroniony, powinien być przedmiotem percepcji, dokonywanej przez zainteresowanego odbiorcę. Zapatrywanie to wyraża także art. 1 ust. 1 PrAut, zgodnie z którym: utworem jest każdy przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia.

Dopiero zatem uzewnętrzniony przez autora pomysł, wyrażony i ujęty w formie „utworu” może być przedmiotem ochrony prawnoautorskiej (o ile spełnia prawnoautorskie przesłanki ochrony – tj. jest wynikiem działalności twórczej o indywidualnym charakterze). Owo uzewnętrznienie może być przy tym dokonane w dowolnej postaci, przykładowo wyartykułowane w ramach szkolenia, wykładu bądź innego przemówienia, spisane na kartce jako instrukcja, czy też w ramach publikacji naukowej, książki fabularnej, itp. Trzeba jednak pamiętać, że wciąż to nie pomysł jako taki będzie chroniony, a środek za pomocą którego go wyraziliśmy (treść nagrania, instrukcji, przemówienia na szkoleniu bądź wykładzie, publikacji naukowej, książki), tj. inaczej mówiąc: efekt twórczej realizacji koncepcji zrodzonej w umyśle twórcy. Ochronie będzie więc podlegał końcowy etap wdrażania pomysłu w życie, czyli odpowiednio skompilowany w utwór.

… więc może ochrona patentowa?

Ochrona patentowa jest udzielana na wynalazki, które są nowe, posiadają poziom wynalazczy i nadają się do przemysłowego stosowania. Czy na tej podstawie możliwa jest zatem ochrona pomysłu?

Podobnie jak w przypadku prawa autorskiego, na gruncie ustawy z dnia 30 czerwca 2000 r. – Prawo własności przemysłowej („PWP”) pomysł nie będzie podlegać ochronie dopóty, dopóki nie zostanie urzeczywistniony w postaci wynalazku, tj. rozwiązania technicznego o wartości dodanej dla aktualnego stanu techniki. Innowacja w postaci wynalazku musi cechować się tzw. przemysłową stosowalnością, co oznacza iż dzięki niemu – a dokładniej dzięki konstrukcji, założeniom, czy funkcjonalnościom wynalazku – może być uzyskiwany produkt bądź też dany sposób może być wykorzystywany w jakiejkolwiek działalności przedsiębiorstwa. Innymi słowy ochronie patentowej podlegają jedynie techniczne wytwory kreacji twórczej (intelektualnej), które najczęściej przebierają postać urządzenia, procesu, czy formulacji chemicznej.

O niemożności ochrony pomysłu jako wynalazku świadczy również art. 28 PWP, zgodnie z którym za wynalazki nie uważa się m.in. odkryć, teorii naukowych i metod matematycznych, planów, zasad i metod dotyczących działalności umysłowej lub gospodarczej oraz gier, itd. Wobec tego również ochrona patentowa umożliwia ochronę dopiero końcowego etapu wdrażania innowacji w działalności gospodarczej. W tym przypadku będzie to rozwiązanie techniczne stanowiące urzeczywistnienie pomysłu.

Pomysł jako know-how przedsiębiorstwa

Warto zastanowić się, czy pomysł – jako innowacyjny i przysługujący wyłącznie jego autorowi – może być chroniony jako know-how, którego ochronę przewiduje obecnie art. 11 ustawy z dnia 16 kwietnia 1993 r. o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji („UZNK”). Zgodnie z dyspozycją tego przepisu, czynem nieuczciwej konkurencji jest ujawnienie, wykorzystanie lub pozyskanie cudzych informacji stanowiących tajemnicę przedsiębiorstwa. Stąd też nasuwa się pytanie, czy zatem tajemnica przedsiębiorstwa swoim desygnatem obejmuje ochronę pomysłu?

Pod pojęciem tajemnicy przedsiębiorstwa rozumie się informacje techniczne, technologiczne, organizacyjne przedsiębiorstwa lub inne informacje posiadające wartość gospodarczą, które jako całość lub w szczególnym zestawieniu i zbiorze ich elementów nie są powszechnie znane osobom zwykle zajmującym się tym rodzajem informacji albo nie są łatwo dostępne dla takich osób, o ile uprawniony do korzystania z informacji lub rozporządzania nimi podjął, przy zachowaniu należytej staranności, działania w celu utrzymania ich w poufności.

Przepisy UZNK nie formułują dodatkowych wymogów formalnych, od których możliwość ochrony informacji byłaby uzależniona. Przede wszystkim takie informacje nie muszą być urzeczywistnione, spisane, czy utrwalone na jakimkolwiek nośniku. Oznacza to, że w zasadzie każda informacja o potencjalnej wartości gospodarczej może podlegać ochronie jako tajemnica przedsiębiorstwa, o ile jest niejawna, nieoczywista (niełatwo dostępna) dla osób zwykle zajmujących się tego rodzaju wiadomościami, a przedsiębiorca podjął – przy zachowaniu należytej staranności – działania w celu utrzymania tej informacji w poufności. Wydaje się więc, że tego rodzaju reżim ochrony prawnej będzie istotny dla ochrony pomysłu w trakcie procesu jego wdrażania jako innowacji w przedsiębiorstwie.

Skuteczność ochrony know-how na gruncie nowych przepisów UZNK

Ochrona know-how (informacji stanowiących tajemnicę przedsiębiorstwa) nie wydaje się być jednak na tyle silna, jak ochrona patentowa czy też prawnoautorska, które przyznają twórcom ustawową wyłączność do wytworów ich pracy intelektualnej. Przedsiębiorca, będący autorem informacji, musi stale nadzorować oraz kontrolować przetwarzanie informacji, tak by jego know-how nie stało się powszechnie dostępne. Co więcej ostatnia nowelizacja UZNK, która weszła w życie w dniu 4 września 2018 r., wprowadziła do art. 11 UZNK liczne wyłączenia legalizujące co do zasady bezprawne pozyskanie, ujawnienie czy wykorzystanie cudzego know-how. Naruszenie tajemnicy przedsiębiorstwa nie będzie więc rodziło odpowiedzialności, gdy zostanie ono dokonane w warunkach ochrony uzasadnionego interesu chronionego prawem, w ramach korzystania ze swobody wypowiedzi lub w celu ujawnienia nieprawidłowości, uchybienia, działania z naruszeniem prawa dla ochrony interesu publicznego (w tym przypadku chodzi o działania tzw. sygnalistów), lub też wobec związków zawodowych, na określonych w ustawie warunkach (art. 11 ust. 8 UZNK). Wskazane wyłączenia zdają się być jednak sformułowane przez ustawodawcę nad wyraz ogólnie oraz nieprecyzyjnie. Nie sposób przewidzieć jak sądy będą definiować określenie „interesu chronionego prawem” (w takim wyrażeniu może mieścić się chociażby pojęcie interesu prywatnego, interesu społecznego czy zbiorowego interesu konsumentów), jak również kiedy taka ochrona będzie uważana za uzasadnioną.

Najbardziej kontrowersyjna zdaje się być jednak legalizacja naruszeń know-how w ramach korzystania ze swobody wypowiedzi. Jak bowiem wskazano w uzasadnieniu projektu nowelizacji, pojęcie swobody wypowiedzi należy rozumieć szeroko, tj. jako wolność wyrażania poglądów, pozyskiwania informacji i ich rozpowszechniania, także w ramach działalności prasowej. Tak szerokie interpretowanie przesłanki „swobody wypowiedzi” budzi jednak poważne wątpliwości, dając w tym przypadku duże możliwości potencjalnym naruszycielom w kontekście uzasadnionego w ich mniemaniu naruszenia know-how. W zasadzie każda wypowiedź ujawniająca informacje poufne przedsiębiorstwa może być dokonywana w warunkach wolności rozpowszechniania wiadomości. Tym bardziej, gdy jest dokonywana dla ochrony prawnie chronionego interesu.

Wydaje się zatem, że w przypadku opisywanego wyłączenia odpowiedzialności za naruszenie tajemnicy przedsiębiorstwa powinno chodzić w istocie o swobodę wypowiedzi dziennikarskiej, ponieważ w innym przypadku ochrona tajemnicy przedsiębiorstwa byłaby iluzoryczna. Także i w tym przypadku istnieją pewne ryzyka, ponieważ na obecnym etapie rozwoju społeczeństwa informacyjnego wykonywanie zawodu dziennikarza nie ogranicza się wyłącznie do publikowania w prasie. Dziennikarze swoją działalność informacyjno-redakcyjną prowadzą również na portalach takich jak: facebook.com czy twitter.com, co może znacząco utrudniać przedsiębiorcom monitorowanie naruszeń tajemnicy przedsiębiorstwa.

Brak skutecznej recepty na ochronę prawną pomysłu

Ustawodawca nie przewiduje możliwości ochrony pomysłu jako takiego. Natomiast proces wdrażania w życie zrodzonej w umyśle autora idei (koncepcji), a raczej informacje składające się na ten proces, mogą być chronione na podstawie art. 11 UNZK, w sytuacji gdy zostaną spełnione przesłanki wskazane w przywołanym przepisie. Nie można jednak upatrywać w ustawodawstwie skutecznego panaceum na ochronę pracy intelektualnej człowieka, zwłaszcza tej wyartykułowanej na zewnątrz lecz w swej formie banalnej (tj. pomysł). O wiele rozważniejszym jest prewencyjne stosowanie fizycznych środków ochrony (przede wszystkim ograniczenie dostępu do informacji poufnych wobec osób trzecich, także pracowników) czy zawieranie umów o zachowaniu poufności.

prawo autorskie

Czym jest domena publiczna?

2 stycznia 2019
domena publiczna

Każdego roku, w dniu przypadającym na 1 stycznia, oprócz Nowego Roku celebrujemy także inne, ważne dla praktyków i beneficjentów prawa autorskiego święto, tj. Dzień Domeny Publicznej. W tym dniu organizacje zajmujące się odnośną problematyką (np. Koalicja Otwartej Edukacji, Creative Commons) promują wiedzę na temat dorobku kulturalnego i naukowego człowieka czy dotyczącą praw autorskich i ich znaczenia dla rozwoju społeczeństwa.

Czym jest domena publiczna?

Ustawodawca nie podaje definicji „domeny publicznej”. Powszechnie z omawianym pojęciem utożsamia się jednak ogólnodostępny zasób wiedzy, informacji oraz niechronionych (z różnych względów) praw własności intelektualnej – w tym utworów nieobjętych majątkowymi prawami autorskimi.

Europejskie stowarzyszenie COMMUNIA w treści opublikowanego w 2010 roku „Manifestu Domeny Publicznej”, przedmiotowe pojęcie definiuje jako „bogactwo informacji wolne od barier[1]. Przy tym – zdaniem autorów – wspomniane bariery miałyby być związane głównie z ochroną prawnoautorską[2]. Stąd też w Manifeście domena publiczna jest rozumiana jako „zasób kulturowy, który może być używany bez ograniczeń ze względu na brak ochrony prawnoautorskiej[3].

Z kolei według Koalicji Otwartej Edukacji (polskiego zrzeszenia organizacji, które zajmują się promowaniem tzw. otwartych zasobów edukacyjnych), domena publiczna jest emanacją „dobra wspólnego całego społeczeństwa, a nawet ludzkości[4]. Koalicja wskazuje też, że domena publiczna „daje obywatelom nieograniczone prawo do dzieł, których wykorzystanie nie podlega restrykcjom i ograniczeniom, ponieważ prawa majątkowe do twórczości wygasły lub twórczość ta nigdy nie była lub nie jest przedmiotem prawa autorskiego[5].

Kiedy utwór wchodzi do domeny publicznej?

Z prawnego punktu widzenia w zasób domeny publicznej wchodzą następujące wyniki kreacji twórczej człowieka:

a) wytwory, które nie spełniają przesłanek ochrony prawnoautorskiej (przykładowo stworzone przez zwierzęta, np. słynne selfie małpy Naruto, czy sztuczną inteligencję, np. obraz stworzony przez SI w ramach projektu „The Next Rembrandt” lub podkład muzyczny do stworzony przez SI do utworu piosenkarki Taryn Southern pt. „Break Free”)

b) utwory w rozumieniu art. 1 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych („PrAut”), do których majątkowe prawa autorskie wygasły.

W Polsce, zgodnie z brzmieniem art. 36 PrAut, autorskie prawa majątkowe gasną co do zasady z upływem siedemdziesięciu lat od śmierci twórcy (w tym zakresie jednak prawo autorskie przewiduje pewne odstępstwa, m.in. związane z terminem ochrony utworów zbiorowych z art. 11 PrAut, programami komputerowymi, utworami audiowizualnymi czy też słowno-muzycznymi, itd.) Wskazany 70-letni termin (czy inny uregulowany przez ustawę w ramach wyjątku) liczy się w latach pełnych następujących po roku, w którym twórca zmarł (art. 39 PrAut). I tak przykładowo w 2019 r. wygasną autorskie prawa majątkowe do utworów polskich twórców, których śmierć datuje się na rok 1948.

c) utwory chronione prawem autorskim, które weszły do domeny publicznej w wyniku działań samego uprawnionego (twórcy czy dysponenta majątkowych praw autorskich) – np. poprzez udzielenie licencji Creative Commons[6].

Komentarz od autorów

Domena publiczna odgrywa istotną rolę, zwłaszcza w kontekście ukształtowanych przez naukę prawa i orzecznictwo minimalnych wymogów ochrony prawnoautorskiej. Coraz częściej ochroną autorską obejmuje się bowiem w istocie banalne przejawy twórczej pracy człowieka. Daje się tym samym prymat interesom twórców nad interesem społecznym, rozumianym jako wolność działalności artystycznej. W tym zakresie domena publiczna może się więc jawić jako instrument sprzyjający rozwojowi twórczości jako takiej (poprzez tworzenie opracowań, inspirowanie się, itd.).

Współautorami wpisu są: Weronika Zagawa oraz Aleksandra Modzelewska.

Przypisy:

[1] http://publicdomainmanifesto.org/manifesto.html.

[2] Autorzy Manifestu w zasadzie pomijają relacje pomiędzy domeną publiczną a prawami własności przemysłowej (tj. znakami towarowymi, patentami, itd.). W przypadku ochrony patentów, wzorów przemysłowych/użytkowych może to być związane z ograniczonym okresem ochrony, zdecydowanie krótszym niż w przypadku praw autorskich do utworów (oprócz znaków towarowych, które mogą być chronione tak długo, jak postanowi o tym ich dysponent). Z drugiej strony trzeba pamiętać również o znaczeniu praw własności przemysłowej dla rozwoju technologicznego. Celem praw własności przemysłowej jest bowiem stworzenie odpowiednich bodźców instytucjonalnych zachęcających do inwestowania (nie tylko w rozumieniu finansowym) w technologię.

[3] Tamże

[4] https://koed.org.pl/pl/domena-publiczna/

[5] Tamże.

[6] Więcej o tego rodzaju licencjach na: https://creativecommons.pl/poznaj-licencje-creative-commons