Browsing Tag

dobra osobiste

dobra osobiste

Ślepy pozew kontra anonimowy hejter

25 sierpnia 2021

Naruszenie dóbr osobistych w Internecie

Do naruszeń dóbr osobistych za pośrednictwem Internetu dochodzi coraz częściej. Wolność wypowiedzi na forach internetowych z uwagi na pozorną anonimowość użytkowników często prowokuje niepohamowane wypowiedzi, które przeradzają się w mowę nienawiści naruszającą dobra osobiste osób trzecich.

Dochodząc swoich praw przed sądem, musimy  zidentyfikować osobę, której zarzucamy bezprawny czyn. W aktualnym stanie prawnym, w pozwie należy wskazać m.in. imię i nazwisko, miejsce zamieszkania oraz adres pozwanego[1]. Staje się to jednak skomplikowane, gdy pozwanym ma być osoba posługująca się anonimowym nickiem czy fałszywymi danymi.

Aktualne trudności z ustaleniem danych sprawcy

W celu uzyskania prawdziwej tożsamości takiej osoby można skorzystać ze ścieżki przewidzianej przez Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27.04.2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (dalej: „RODO”) tj. wystąpić do administratora portalu o udostępnienie numeru IP, imienia i nazwiska czy adresu e-mail użytkownika, który naruszył nasze dobra osobiste (art. 6 pkt 1 ppkt f RODO). W przypadku spotkania się z odmową ze strony administratora, można wystąpić do Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych o wydanie decyzji nakazującej mu wydanie takich danych (art. 60 ustawy z dnia 10.05.2018 r. o ochronie danych osobowych w zw. z art. 58 ust. 2 RODO), a w dalszej kolejności wstąpić na drogę postępowania sądowoadministracyjnego. Ewentualnie można żądać ustalenia tożsamości sprawcy na drodze postępowania karnego. Obie drogi są jednak złożone i niejednokrotnie wymagają sporego nakładu czasowego.

Ustawa o wolności słowa w internetowych serwisach społecznościowych – czyli jak pozwać, gdy nie wiemy kogo

Powyższym problemom zaradzić miałby tzw. ślepy pozew. Nie jest to pomysł nowy, bowiem kilka lat temu o wprowadzenie tej instytucji wnioskował ówczesny RPO Adam Bodnar. W tym roku, sprawa stała się głośna na skutek przygotowanego przez Ministerstwo Sprawiedliwości projektu ustawy o ochro­nie wol­no­ści sło­wa w in­ter­ne­to­wych ser­wi­sach spo­łecz­no­ścio­wych[2] (dalej: „ustawa o wolności słowa”).

Zgodnie z założeniami ustawy o wolności słowa, zamiast danych personalnych i adresowych w pozwie wystarczy zamieścić informacje pozwalające ustalić osobę, która dopuściła się naruszenia, w szczególności nazwę profilu lub login użytkownika.

Ślepy pozew

Ponadto pozew powinien zawierać:

  1. wniosek  o  zabezpieczenie  powództwa  poprzez  zobowiązanie  usługodawcy do wskazania danych pozwanego określonych  w art.  18  ust.  1-5  ustawy  z  dnia  18  lipca  2002  r.  o  świadczeniu usług  drogą elektroniczną w oparciu o podane przez powoda informacje;
  2. wskazanie  publikacji,  w  szczególności  komunikatów  pisemnych,  zdjęć,  nagrań  audio oraz wideo, naruszających dobra osobiste, z podaniem adresu URL  zasobu danych internetowych, na którym zostały opublikowane, daty i godziny  publikacji oraz nazwy profilu lub loginu użytkownika, o ile będzie to możliwe;
  3. oświadczenie  powoda,  że  podjął  próbę  powiadomienia  pozwanego  o  zamiarze wytoczenia  przeciwko  niemu  powództwa  albo  oświadczenie,  że  powiadomienie takie nie było możliwe, wraz z podaniem przyczyny.

Jeżeli sąd nie stwierdzi oczywistej bezzasadności roszczenia, to zobowiąże serwis społecznościowy do przekazania konkretnych danych. Należy jednak pamiętać, że dostawca usług telekomunikacyjnych obowiązany jest zatrzymywać i przechowywać dane generowane w sieci telekomunikacyjnej lub przetwarzane przez okres 12 miesięcy, licząc od dnia połączenia lub nieudanej próby połączenia, a z dniem upływu tego okresu dane te niszczyć (art. 108a ust. 1 pkt 2 Prawa telekomunikacyjnego). Ustawa nie przewiduje wydłużenia tego okresu. W związku z tym, sądy musiałyby podejmować czynności zmierzające do zidentyfikowania pozwanego w okresie krótszym niż 12 miesięcy, przy jednoczesnym założeniu, że osoba dochodząca swoich praw niezwłocznie się o nie zatroszczy.

Zgodnie z założeniem projektu, sąd z mo­cy pra­wa umo­rzy po­stę­po­wa­nie, je­że­li usłu­go­daw­ca nie na­de­śle da­nych iden­ty­fi­ku­ją­cych ano­ni­mo­we­go na­ru­szy­cie­la w ter­mi­nie 3 mie­się­cy. Natomiast nienadesłanie danych, bez usprawiedliwionego powodu, będzie wiązać się z nałożeniem kary grzywny do 3 000 zł.

Projekt ustawy oczekuje na wpis do wykazu prac legislacyjnych Rady Ministrów.

Autor wpisu: Aleksandra Rudzińska


[1] W przypadku osób prawnych odpowiednio nazwę pozwanego oraz adres i siedzibę. Ponadto, pod rygorem zawieszenia postępowania, powód ma obowiązek wskazać dane niezbędne do ustalenia przez sąd numerów, odpowiednio: PESEL, NIP lub KRS (art. 177 § 1 pkt 6 w zw. z art. 2081 k.p.c.).

[2] Projekt ustawy dostępny pod linkiem: https://www.gov.pl/web/sprawiedliwosc/zachecamy-do-zapoznania-sie-z-projektem-ustawy-o-ochronie-wolnosci-uzytkownikow-serwisow-spolecznosciowych.

dobra osobiste

TSUE o obowiązku kontroli komentarzy przez Facebooka

23 października 2019
facebook

W wyroku z dnia 3.10.2019 r. (C-18/18) TSUE odniósł się do tego, że Facebook może być na podstawie wyroku sądowego zobowiązany do blokowania treści zniesławiających, naruszających dobra osobiste. Nie jest to oczywiście nowość i wyrok nie byłby kontrowersyjny, gdyby nie to, że TSUE uznał, iż sąd może nałożyć na Facebooka również obowiązek kontroli pojawiających się wpisów identycznych do uznanych przez sąd za bezprawne, a także równoznacznych z nimi. Co więcej, obowiązek taki miałby dotyczyć nie tylko kraju czy Unii Europejskiej, ale całego świata. Pod adresem wyroku pojawiły się więc zarzuty internautów, że wyrok oznacza koniec wolności słowa, gdyż umożliwia wprowadzenie cenzury prewencyjnej. Czy jednak te zarzuty są zasadne?

Gdy komentarze obrażają polityków…

Posłanka i przewodnicząca klubu parlamentarnego „Zielonych” w Austrii zwróciła się do Facebooka o usunięcie obraźliwego wobec niej komentarza, zamieszczonego pod artykułem jednego z czasopism informacyjnych. Artykuł opatrzony był wizerunkiem posłanki. Wobec braku reakcji portalu, posłanka zwróciła się do sądu z wnioskiem o wydanie postanowienia w przedmiocie środka tymczasowego (odpowiednika postanowienia o udzieleniu zabezpieczenia w prawie polskim). Posłanka wniosła o nakazanie Facebookowi zaniechania publikowania i rozpowszechniania jej zdjęć, ponieważ towarzyszący im opis zawiera twierdzenia identyczne lub równoznaczne z ze zniesławiającym komentarzem. Sąd I instancji uwzględnił wniosek powódki.

Sąd drugiej instancji utrzymał środek tymczasowy częściowo – w zakresie komentarzy o identycznej treści. Co do treści równoznacznych uznał, że należy zaniechać ich rozpowszechniania jedynie wtedy, kiedy Facebook został o nich powiadomiony przez powódkę lub osoby trzecie.

Ostatecznie sprawa trafiła do austriackiego Sądu Najwyższego, który miał zdecydować, czy nakaz zaniechania naruszeń (tudzież usunięcia ich skutków) – taki, jak wydany w opisywanej sprawie przez Sądy I i II Instancji – można rozszerzyć na terytorium całego świata oraz na wypowiedzi identyczne lub równoważne ze zniesławiającym komentarzem. Sąd ten zwrócił się w tym przedmiocie do TSUE z wnioskiem o rozstrzygnięcie pytań prejudycjalnych, które wymagały interpretacji prawa unijnego.

Odpowiedzialność Facebooka jako hostingodawcy

TSUE rozpatrywał odpowiedzialność Facebooka jako dostawcy usług hostingowych (hostingodawcy), uregulowaną w tzw. dyrektywie o handlu elektronicznym[1] (dalej: „Dyrektywa”). Zgodnie z art. 14 ust. 1 Dyrektywy, hostingodawca (Facebook) co do zasady nie może być odpowiedzialny za informacje przechowywane na żądanie usługobiorcy (użytkowników), jeżeli (i) nie ma wiarygodnych wiadomości o bezprawnym charakterze informacji, a w odniesieniu do roszczeń odszkodowawczych, nie wie o stanie faktycznym lub okolicznościach, które w sposób oczywisty świadczą o tej bezprawności lub (ii) podejmie niezwłocznie działania w celu usunięcia lub uniemożliwienia dostępu do informacji, gdy uzyska takie wiadomości lub zostanie o nich powiadomiony. Przy czym nie ogranicza to państw członkowskich w ustanowieniu stosownych procedur w tym zakresie.

Oznacza to, że Facebook ma obowiązek usuwania zniesławiających komentarzy, o ile zostanie o nich powiadomiony przez użytkownika. W praktyce realizowane jest to przez opcję „zgłoś post” lub „zgłoś komentarz”.

Jednocześnie, jak wynika z art. 15 ust. 1 Dyrektywy, państwa członkowskie nie mogą nakładać na hostingodawcę ogólnego obowiązku nadzorowania informacji, które przechowuje ani ogólnego obowiązku aktywnego poszukiwania faktów i okoliczności wskazujących na bezprawną działalność. Państwa członkowskie nie mogą więc narzucić Facebookowi obowiązku wyszukiwania wszelkich bezprawnych treści i ich prewencyjnego blokowania/usuwania.

Interpretacja Dyrektywy przez TSUE

TSUE, opierając się o motywy Dyrektywy, wskazał, że zakaz nakładania ogólnego obowiązku nadzorowania informacji nie ma zastosowania w szczególnym przypadku, kiedy sąd/organ państwa członkowskiego już przeanalizował i ocenił daną informację jako zniesławiającą. Tym samym możliwe jest nakazanie przez sąd blokowania dostępu do przechowywanych przez hostingodawcę informacji o identycznej treści jak ta uznana za bezprawną przez sąd.

Ponadto, według TSUE, tak samo należy traktować informację równoznaczną, czyli taką, której treść jest niezmieniona w swej istocie. TSUE podkreślił przy tym, że fakt bezprawności równoznacznej informacji nie wynika z jej treści, ale z faktu, że taka sama informacja została wcześniej uznana za bezprawną w odniesieniu do konkretnej osoby. Różnice w kombinacji słów nie mogą przy tym nakładać na hostingodawcę obowiązku niezależnej oceny treści.

W związku z tym, że Dyrektywa nie przewiduje ograniczenia terytorialnego w stosowaniu środków ochrony, TSUE uznał, że nie ma przeszkód do blokowania informacji na całym świecie.

Dozwolona kontrola czy niedopuszczalna cenzura?

Ocena wyroku nie może być jednoznaczna. Z jednej strony, TSUE jedynie zinterpretował Dyrektywę, wydaje się, że w sposób prawidłowy. Każdy z wniosków wyroku wypływa z przepisów Dyrektywy i wpisuje się w jej motywy. Nie można powiedzieć, że wyrok wprowadza niedozwoloną cenzurę i jest sprzeczny z wolnością słowa. Wolność słowa nie jest absolutna i może podlegać ograniczeniom. Najczęściej ze względu na konieczność ochrony praw jednostki – dobrego imienia czy prawa do prywatności. Podkreślić trzeba, że każda treść, która miałaby być usunięta, podlega ocenie sądu, którzy bierze pod uwagę okoliczności konkretnej sprawy. Bezcelowe byłoby natomiast zwracanie się do sądu i przechodzenie długotrwałej procedury w celu doprowadzenia do usunięcia komentarza, który byłby niemal identyczny do tego, który sąd uznał za bezprawny.

Z drugiej strony, hostingodawca nie będzie mógł usuwać informacji w sposób dowolny, lecz ma być ona „identyczna lub równoznaczna” w treści z tą, której publikacji zakazał sąd. I tu trzeba zwrócić uwagę na inny aspekt sprawy i zastanowić się, po pierwsze, gdzie jest granica pomiędzy informacją równoznaczną, a inną informacją. TSUE bowiem nie dookreślił kryteriów takiego rozróżnienia. Po drugie, nie ma pewności, czy algorytmy, które służą wyszukiwaniu bezprawnych treści, będą w stanie we właściwy sposób wyselekcjonować taką równoznaczną informację. Biorąc pod uwagę te aspekty wydaje się, że w wyroku zabrakło praktycznego punktu widzenia. TSUE, mając na względzie wagę sprawy, w tym zakres terytorialny świadczenia usług przez Facebook i masowość korzystania z tego portalu, powinien bardziej szczegółowo się odnieść do zasad kwalifikowania informacji jako „równoważnej”. Zapewne nastąpi to przy kolejnej podobnej sprawie poddanej pod rozstrzygnięcie TSUE.

Przypisy:

[1] Dyrektywa 2000/31/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 8 czerwca 2000 r. w sprawie niektórych aspektów prawnych usług społeczeństwa informacyjnego, w szczególności handlu elektronicznego w ramach rynku wewnętrznego.

 

aktualności

Błyskawiczne usunięcie pomawiających materiałów z sieci

1 października 2019

Wizerunek naszych Klientów,  znanych przedsiębiorców został utrwalony w trakcie wydarzenia sportowego bez ich zgody, a następnie rozpowszechniany w portalu YouTube oraz licznych portalach internetowych w kontekście relacji o przestępczych działaniach, w których klienci nie brali udziału. Dzięki naszemu sprawnemu działaniu, w wyniku podjęcia wszelkich niezbędnych czynności faktycznych i prawnych, w ciągu 3 dni wszystkie bezprawne materiały zniknęły z sieci.

Korzystanie z video i zdjęć, na których widoczni byli Klienci RKKW, z uwagi na to, że zostały zamieszczone w sieci bez ich zgody, stanowiło naruszenie ich praw do wizerunku. Ponadto naruszone zostały dobra osobiste Klientów, gdyż materiały udostępniano w kontekście wydarzeń o przestępczym charakterze, w których Klienci faktycznie nie uczestniczyli. Bezprawnie utrwalone wizerunki były błyskawicznie rozpowszechniane w sieci i powielane przez kolejne serwisy internetowe.

W wyniku szeregu sprawnych działań, obejmujących czynności faktyczne i prawne, w niecałe 3 dni (w tym uwzględniając weekend) udało się doprowadzić do całkowitego usunięcia z sieci wszystkich treści naruszających dobra osobiste Klientów, a w tym nagrań video, ich fragmentów i wszystkich kopii, a także wszelkich zdjęć.

Szybkość działania w przypadku naruszeń dóbr osobistych w sieci jest kluczowa. Decydujące jest tu połączenie zarówno wiedzy fachowej (naruszenie wizerunku, naruszenie dóbr osobistych, świadczenie usług drogą elektroniczną), ale także sprawność w zakresie poruszania się w sieci, warunkująca szybkie dotarcie zarówno do bezpośrednich naruszycieli, administratorów serwisów oraz service providerów.

W skład zespołu prowadzącego sprawę weszli: r.pr. Aneta Pankowska, adw. Agata Kaczmarek, apl. adw. Aleksandra Modzelewska i prawnik Michał Czerwiński.

dobra osobiste prawo autorskie

Korzystanie z wizerunku Audrey Hepburn wymaga zgody

5 lipca 2019
wizerunek

Problematyka prawnego wykorzystania wizerunku sławnych osób jest w obecnych czasach niezwykle istotna. Wszelkiego rodzaju marki bardzo chętnie wykorzystują wizerunek znanych postaci, w celu wywoływania wśród konsumentów pozytywnych skojarzeń z ich towarami lub usługi. Popularni i lubiani idole powodują, że klienci chętniej utożsamiają się z danym brandem.

Co jednak gdy przedsiębiorca chce wykorzystać wizerunek zmarłej, znanej osoby? Nie jest to trudne do wyobrażenia. Jako konsumenci często spotykamy się na rynku z różnego rodzaju produktami (także różnej jakości), na których zamieszczony jest wizerunek takich postaci. Szczególną popularnością cieszą się ikony kina, takie jak: Marylin Monroe, Audrey Hepburn, Grace Kelly, Katherine Hepburn, ale również naukowcy… jak chociażby wystawiający język Albert Einstein.

Wykorzystanie wizerunku znanej osoby nie może być dowolne

Wykorzystanie pośmiertnego wizerunku znanych osób w celach komercyjnych nie jest jednak dowolne. Przekonała się o tym jedna z włoskich spółek, która na swoich koszulkach zamieszczała wizerunek ikony popkultury – Audrey Hepburn. Nadruki na spornych t-shirtach przedstawiały aktorkę żującą gumę, pokazującą środkowy palec lub też z wytatuowanymi rękoma. Koszulki były oferowane w sklepach stacjonarnych, jak i za pomocą sieci Internet.

wizerunek

Bezprawne wykorzystanie wizerunku Audrey Hepburn spotkało się z reakcją jej spadkobierców…

Na te działania zgody nigdy nie wyrazili synowie Audrey Hepburn – tj. Luca Dotti i Sean Hepburn Ferrer, którzy są wyłącznymi spadkobiercami aktorki. Wystąpili oni z pozwem do włoskiego sadu w Turynie, żądając zaniechania nieuprawnionego wykorzystywania wizerunku ich matki, odszkodowania i zadośćuczynienia za doznaną krzywdę.

Zgodnie z wyrokiem włoskiego sądu w Turynie z dnia 15.2.2019 r. (sygn. 940/2019) komercyjne użycie wizerunku Audrey Hepburn na koszulkach T-shirt naruszało jej pośmiertne prawo do wizerunku. Jak stanowi art. 96 w zw. z art. 93 włoskiego prawa autorskiego, wizerunek znanej osoby nie może być powielany, reprodukowany lub wprowadzany do obrotu bez jej zgody lub – w przypadku gdy dana osoba nie żyje – bez zgody jej spadkobierców. Dlatego też pozwany powinien uzyskać uprzednią zgodę synów na wykorzystane wizerunku Audrey Hepburn w ramach wprowadzanych przez niego do obrotu koszulek.

Ponadto w ocenie włoskiego sądu zachowanie pozwanego naruszyło dobra osobiste spadkobierców Audrey Hepburn (zgodnie z art. 10 włoskiego kodeksu cywilnego w zw. z art. 97 ust. 2 włoskiego prawa autorskiego). Sposób ukazania aktorki na koszulkach, pozostający w sprzeczności z kreowanym przez Audrey Hepburn stylem, godził bowiem w godność i dobrą pamięć po zmarłej osobie.

Na tej podstawie włoski sąd zakazał stosowania pozwanemu omawianej praktyki, a do tego zasądził na rzecz synów aktorki odszkodowanie w wysokości 45.000,00 euro. Wysokość odszkodowania ma odzwierciedlać sumę opłat licencyjnych, które należałyby się spadkobiercom, gdyby Ci wyrazili zgodę na komercyjne wykorzystanie wizerunku Audrey Hepburn. Ponadto Sąd zasądził kwotę 5.000,00 euro na rzecz Luca Dotti’ego i Sean Hepburn Ferrer’a tytułem zadośćuczynienia za doznaną krzywdę.

Sąd włoski potwierdza swoje wcześniejsze orzecznictwo

Wyrok Sądu w Turynie nie jest zaskakujący. Jest to już kolejna sprawa zawisła przed sądami włoskimi, która dotyczy bezprawnego, komercyjnego wykorzystania wizerunku Audrey Hepburn.

W 2015 r. sprawę o podobnej problematyce rozstrzygał Sąd w Mediolanie. Ówczesny spór zainicjowały działania spółki Caleffi S.p.A. Podmiot ten, tworząc kampanię marketingową dla oferowanych towarów (tj. luksusowej pościeli), wykorzystał elementy charakterystyczne dla wizerunku Audrey Hepburn. Mianowicie chodziło o: czarną, wieczorową sukienkę „tubę”, naszyjnik z pereł, duże okulary przeciwsłoneczne i charakterystyczne upięcie włosów).

Pozwana spółka nie wykorzystała zatem wprost wizerunku aktorki (tak jak w sprawie rozstrzyganej przez Sąd w Turynie), lecz elementy, które ściśle kojarzyły się z jej osobą. Już ta okoliczność stanowiła dla Sądu w Mediolanie wystarczającą podstawę do przyjęcia, iż Caleffi S.p.A. naruszyła pośmiertne prawo do wizerunku Audrey Hepburn.

Czy na gruncie polskiego prawa pozwany naruszyłby prawo do pośmiertnego wizerunku Audrey Hepburn?

Ochrona prawa do wizerunku w polskim systemie została przewidziana w kilku aktach, w tym w Rozdziale 10 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych („PrAut”) oraz art. 23 i 24 kodeksu cywilnego („KC”). Pierwsza z tych regulacji dotyczy problematyki ochrony prawa do wizerunku w kontekście jego rozpowszechniania – art. 81 ust. 1 PrAut. I tak, dyspozycja tego przepisu stanowi: rozpowszechnianie wizerunku wymaga zezwolenia osoby na nim przedstawionej. W braku wyraźnego zastrzeżenia zezwolenie nie jest wymagane, jeżeli osoba ta otrzymała umówioną zapłatę za pozowanie.

Polski ustawodawca w art. 81 ust. 1 zd. 1 PrAut przewiduje jako zasadę wymóg uzyskania zgody osoby widniejącej na wizerunku na sporządzenie, a następnie rozpowszechnienie tego wizerunku. Jest to więc konstrukcja analogiczna do tej obowiązującej w art. 96 włoskiego prawa autorskiego. Podobnie również przyjmuje się, że w przypadku wizerunku osoby zmarłej, zgodę o której mowa w art. 81 ust. 1 zd. 1 PrAut wyrażają jej spadkobiercy.

Mogłoby się zatem wydawać, że przepisy dotyczące komercyjnego wykorzystania wizerunku na gruncie polskiej i włoskiej ustawy o prawie autorskim są tożsame. Nic bardziej mylnego. Ustawodawca krajowy zdecydował się na wprowadzenie ograniczenia czasowego dla dochodzenia roszczeń[1], które powstają w związku z bezprawnym wykorzystaniem wizerunku osoby zmarłej. Zgodnie z art. 83 PrAut roszczeń tych nie można dochodzić po upływie dwudziestu lat od śmierci osoby przedstawionej na wizerunku.Wobec tego, że od śmierci Audrey Hepburn minęło już ponad 20 lat (aktorka zmarła 20 stycznia 1993 r.), ewentualne roszczenia związane z rozpowszechnianiem wizerunku aktorki nie będą mogły być oparte na przepisach PrAut (odmiennie niż we Włoszech).

Ochrona prawa do wizerunku jako dobra osobistego

Z kolei przepisy KC umożliwiają osobom fizycznym (zarówno przedstawionym na wizerunku, jak też ich bliskim – np. spadkobiercom) ochronę wizerunku przed każdą bezprawną formą jego wykorzystania. Analiza orzecznictwa wskazuje, że przedmiotem spraw o ochronę dóbr osobistych, związanych z osobami zmarłymi, jest najczęściej ochrona takich dóbr jak kult oraz pamięć o osobie bliskiej. Ochronie podlega także wizerunek, nazwisko, czy osobowość[2] osoby zmarłej.

Stąd też komercyjne wykorzystanie pośmiertnego wizerunku osoby powszechnie znanej oraz bardzo pozytywnie kojarzonej może prowadzić do zagrożenia lub naruszenia dóbr osobistych jej bliskich w postaci m.in. kultu i pamięci o takiej osobie. Wówczas uprawnionym będą przysługiwać na mocy art. 24 KC roszczenia niemajątkowe (w tym o zakazanie naruszeń) i majątkowe (o zadośćuczynienie oraz odszkodowanie).

Wnioski dla praktyki

Wniosek dla praktyki winien być zatem oczywisty. Aby uniknąć sporu, należy uzyskać uprzednią zgodę osób bliskich (w tym przypadku synów aktorki) na komercyjne wykorzystanie wizerunku. Nawet bowiem w przypadku wygaśnięcia roszczeń na gruncie art. 83 PrAut, spadkobiercy mogą dochodzić ochrony wizerunku na podstawie przepisów art. 23 i art. 24 KC.

Przypisy

[1] Roszczenia przysługujące uprawnionemu wymienia art. 78 ust. 1 PrAut. Na tej podstawie uprawnionemu przysługują roszczenia: 1) o zaniechanie określonego działania; 2) o dokonanie przez osobę, która dopuściła się naruszenia, czynności potrzebnych do usunięcia jej skutków, a w szczególności, złożyła publiczne oświadczenie o odpowiedniej treści i formie; 3) o zadośćuczynienie za doznaną krzywdę, o ile naruszenie było zawinione; 4) zobowiązanie sprawcy do uiszczenia odpowiedniej sumy na wskazany cel społeczny.

[2] M. Obrębski, Ochrona dóbr osobistych związanych z osobami zmarłymi w świetle orzecznictwa [w:] Non Omnis moriar, Osobiste i majątkowe aspekty prawne śmierci człowieka. Zagadnienia wybrane, Oficyna prawnicza, Wrocław, 2016

dobra osobiste ochrona danych osobowych

Czy Google odpowie za „gangstera” i swój algorytm?

10 stycznia 2019
google

W dniu 13.12.2018 r. Sąd Najwyższy wydał wyrok w głośnej sprawie przeciwko Google (I CSK 690/17). Sąd Najwyższy rozstrzygnął, że pojawienie się w wynikach wyszukiwarki określonych słów, m.in. „gangster”, po wpisaniu nazwiska w okienko wyszukiwania, nie przesądza o odpowiedzialności Google za bezprawne przetwarzanie danych osobowych. Może jednak dojść do naruszenia dóbr osobistych. Wobec tego Sąd Najwyższy przekazał sprawę Sądowi Apelacyjnemu do ponownego rozpoznania.

Stan faktyczny

Powód – Arkadiusz L. – wystąpił z pozwem o ochronę jego dóbr osobistych przeciwko wyszukiwarce Google. Żądał m.in. usunięcia linku kierującego internautów do artykułu sprzed kilkunastu lat, z archiwum tygodnika „Polityka„, pt. „Bardzo biedny gangster”. Pod linkiem zamieszczony był też tzw. „snippet” (krótki opis pojawiający się pod wynikiem wyszukiwania).

Rzeczone przekierowanie wyświetlało się w wynikach wyszukiwania, po wpisaniu imienia i nazwiska powoda. W samej zaś treści artykułu rzeczywiście pojawiały się dane osobowe powoda. Jednakże z pełnej treści artykułu (dostępnej po opłacie) wynika, że to nie powód był tytułowym „gangsterem”. Powód bowiem doprowadził do skazania przestępcy – tytułowego „gangstera”. Stąd zdaniem powoda taka sytuacja narusza jego dobra osobiste – cześć i wiarygodność zawodową.

Operator wyszukiwarki wskazywał, że wyświetlenie się określonych haseł w wynikach wyszukiwania wynika z automatycznego tworzenia linków i natury wyszukiwarki – nie jest możliwe przewidzenie, co pojawi się po wpisaniu w okno wyszukiwarki określonych słów. W odpowiedzi na przedsądowe wezwania powoda pozwany wskazywał, iż za treść snippetu odpowiada za administrator strony, do której kieruje wynik wyszukiwania.

W toku procesu powód skontaktował się z administratorem strony, zawierającej sporny artykuł i doprowadził do usunięcia snippetu.

Wyroki Sądu I i II instancji

Sąd I i II instancji zupełnie inaczej oceniły kwestię naruszenia dóbr osobistych powoda. Sąd Okręgowy (I instancji) oddalił powództwo w całości. Zwrócił uwagę, że za kształt snippetów, linków, opisów odpowiada administrator strony, nie Google. Jak wskazał: „wyniki wyszukiwania oraz snippety nie zawierają zatem jakichkolwiek twierdzeń pochodzących od operatora wyszukiwarki„. Sąd uznał, że umożliwienie Google ingerencji w tę treść spowodowałoby, że operator będzie „cenzorem internetu”. Sąd Okręgowy stwierdził, że jedyny związek pomiędzy artykułem a powodem jest taki, że sporny artykuł odnosił się w pewnej kwestii do powoda. Jednak nie znajdowało uzasadnienia stwierdzenie, że to powód miałby być tytułowym gangsterem, szczególnie w sytuacji, w której snippet został usunięty.

Na skutek apelacji powoda sprawa była rozpatrywana przez Sąd Apelacyjny. Sąd II instancji zmienił zaskarżony wyrok, zobowiązując Google do zaprzestania prezentowania w wyszukiwarce internetowej linku odsyłającego do spornego artykułu, po wpisaniu wyrazów „bardzo biedny gangster”. Sąd Apelacyjny podkreślił, że usunięcie snippetu nie spowodowało zaprzestania naruszenia dóbr osobistych powoda. Uznał, że w dalszym ciągu sporny artykuł wyświetla się w wynikach wyszukiwarki po wpisaniu określonych słów. Internautom nasuwa zaś skojarzenie, że to powód jest „bardzo biednym gangsterem”. Sąd Apelacyjny wskazał:

Ograniczony czas spędzany na wyszukiwaniu, „efekt pierwszego wrażenia”, mechanizm niepogłębionej racjonalnej oceny i typowe dla odbiorców wszystkich współczesnych mediów wyciąganie pochopnych wniosków na podstawie niezweryfikowanych przesłanek, skłania raczej do uznania, że przeciętny odbiorca (podobnie zresztą jak mechanizm wyszukiwarki) skojarzy wyszukiwaną frazę z tytułem będącym treścią linku.

Sąd odniósł się przy tym do tego, że sama publikacja artykułu z danymi powoda nie narusza jego dóbr osobistych. Natomiast powód ma prawo żądania usunięcia artykułu ze swoimi danymi osobowymi z listy wyników wyszukiwarki internetowej przez Google, które je przetwarza. Sąd II instancji uznał więc, że pozwany powinien był zgodnie z art. 32 ust. 2 UODO usunąć link do artykułu z listy wyników wyszukiwania wyświetlającego się po wpisaniu spornych słów kluczy.

Wyrok Sądu Najwyższego

Sąd Najwyższy uchylił wyrok Sądu Apelacyjnego i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania. Nie podzielił stanowiska Sądu Apelacyjnego co do bezprawności działania Google jako podmiotu, który nie wykonał obowiązków z UODO. Zaznaczył jednak, że w sprawie mogło dojść do naruszenia czci powoda, co powinno zostać ponownie zbadane.

Komentarz autora

Aby móc żądać roszczeń z tytułu naruszenia dóbr osobistych musi przede wszystkim dojść do naruszenia określonego dobra osobistego. Ponadto naruszenie to musi być bezprawne (art. 24 KC). Pierwszym krokiem do dochodzenia roszczeń jest zaś ustalenie osoby naruszyciela. Sąd I instancji nie miał wątpliwości, że Google nie jest odpowiedzialne za naruszenie dóbr osobistych powoda. Natomiast Sąd Apelacyjny był przekonany, że jest inaczej. Upatrywał on jednak bezprawności działania pozwanego w tym, że Google nie wykonało swoich obowiązków z UODO. Sąd Najwyższy słusznie odrzucił tą koncepcję, stwierdzając, że w sprawie nie chodziło o korzystanie z danych osobowych powoda.

Wydaje się jednak, że w sprawie nie doszło do naruszenia dóbr osobistych powoda przez Google. Pozwany – jak wskazywał Sąd Okręgowy – nie miał bowiem wpływu na kształt wyników wyszukiwania. Jakie bowiem działanie pozwanego było w tej sytuacji bezprawne? W tym zakresie podzielam wyrok Sądu Okręgowego. Uważam, że absurdalne byłoby przypisywanie Google odpowiedzialności za działanie algorytmu, który automatycznie generuje wyniki wyszukiwania i nie jest możliwe przewidzenie, co pojawi się po wpisaniu w okno wyszukiwania określonych wyrazów. Aktualnie po wpisaniu w wyszukiwarkę zbioru słów „bardzo biedny gangster” w wynikach wyszukiwania nie wyświetlają się dane powoda – zatem tego opisu, nawet przeciętny użytkownik internetu, nie będzie kojarzył z powodem. Inną kwestią jest natomiast sama treść spornego artykułu – jednak, tu też nie można dopatrzeć się jakichkolwiek naruszeń dóbr osobistych powoda – jak wskazywały sądy rozpatrujące sprawę. Lektura całego artykułu nie pozostawia wątpliwości, że powód z pewnością nie był tytułowym gangsterem, a bohaterem.