Browsing Tag

wyrok

aktualności dobra osobiste prawo prasowe sprostowanie

Sprostowanie prasowe – niby proste, a jednak trudne

29 września 2022

Sprostowanie prasowe zostało pomyślane jako prosta i szybka procedura. Umożliwia ono osobie, której publikacja dotyczy, wypowiedzenie się  co do nieprawdziwych/nieścisłych informacji o faktach, zawartych w materiale prasowym. Sprostowanie musi być rzeczowe i nie może przekraczać dwukrotnej objętości tekstu, do którego się odnosi. Zobowiązanym do publikacji sprostowania jest redaktor naczelny dziennika lub czasopisma, w którym nastąpiła publikacja.

Stosowanie tej instytucji w praktyce wcale proste jednak  nie jest.  Trudności dotyczą rozumienia „osoby zainteresowanej”, sposobu liczenia objętości sprostowania, czy też sformułowania go w sposób rzeczowy. Czasem, zwłaszcza w rozbudowanych podmiotach, jest problem z ustaleniem redaktora naczelnego. Poglądy sądów w tym zakresie czasem diametralnie się różnią. W jednej z naszych spraw, Sąd Apelacyjny w Warszawie, zmienił wyrok oddalający Sądu Okręgowego (wyrok z 15.2.2022 r., sygn. akt IV C 2098/22), i uwzględnił w całości żądanie opublikowania zintegrowanego zbioru 7 sprostowań (wyrok z 12.08.2022 r., sygn. akt: V ACa 521/22). Stanowisko obu sądów co do kluczowych kwestii było diametralnie odmienne.

Jednak to stanowisko Sądu Apelacyjnego przeważa. A przy tym jest niewątpliwe słuszne.

W uzasadnieniu Sąd Apelacyjny wskazał m. in.:

– legitymację czynną do żądania publikacji sprostowania ma każdy, do kogo przedstawiane okoliczności się odnoszą lub wpływają na formułowane o nim opinie (a zatem nie tylko osoba w tekście wprost wymieniona);

– legitymowany biernie jest redaktor naczelny programu telewizyjnego jako periodycznie emitowanej całości (tu: dyrektor programowy stacji), a nie redaktor naczelny cyklicznie emitowanej audycji, w której materiał wyemitowano (nawet jeśli wyodrębniono jej redakcję);

– sprostowanie powinno dotyczyć wypowiedzi o faktach, które poddają się kwalifikacji w kategoriach prawdy albo fałszu, nie zaś wypowiedzi ocennych; przy czym – zdaniem SA – wszystkie wskazane przez powódkę informacje podlegające sprostowaniu były wypowiedziami o faktach, podczas gdy Sąd I instancji uznał je za oceny lub sądy wartościujące;

– w procesie o sprostowanie obowiązuje subiektywne rozumienie pojęć „nieścisłej lub nieprawdziwej wiadomości”, tj. to prostujący uznaje ją za nieprawdziwą lub nieścisłą i  nie ma obowiązku przedstawiania dowodów (sprostowanie stanowi wyraz przedstawienia opinii publicznej własnej wersji wydarzeń lub zdementowania określonych informacji);

– jeżeli dana wiadomość jest przywołana w wielu miejscach tego samego materiału, to informacja ta nie podlega wielu sprostowaniom, lecz wzrasta wówczas dozwolona objętość sprostowania;

– treścią oświadczenia można objąć także fakty nieprawdziwe albo nieścisłe, które wprost nie zostały wskazane w materiale prasowym, ale które można wywieść na podstawie możliwej, racjonalnej oceny innych wskazanych w materiale prasowym faktów.

Wyrok jest prawomocny. Redaktorzy naczelni popularnej stacji zapowiedzieli skargę kasacyjną.


aktualności prawo autorskie

Ed Sheeran wygrał spór o piosenkę „Shape of you”

25 sierpnia 2022

W marcu br. miał miejsce 11-dniowy proces[1], podczas którego Sąd Najwyższy Anglii i Walii rozstrzygał, czy piosenka Eda Sheerana „Shape of you” z 2017 r. jest plagiatem piosenki Sami Chokri i Rossa O’Donoghue „Oh Why”, powstałej w 2015 r.

Sprawę na drogę sądową skierował sam Ed Sheeran (wraz z innymi współtwórcami piosenki), po tym jak Sami Chokri i Ross O’Donoghue zawiadomili Performing Rights Society Limited[2] (”PRS”), że powinni być również uznani jako autorzy piosenki „Shape of you”. Posunięcie  Eda Sheerana jest zrozumiałe, bowiem zawiadomienie skutkowało zawieszeniem przez PRS wszelkich dochodów uzyskiwanych w ramach publicznego wykonywania/nadawania „Shape of you”, których wartość wyniosła wówczas niebagatelną kwotę prawie 3.000.000,00 funtów.

Pozwani twierdzili, że piosenka Eda Sheerana zawiera powtarzające, zapadające w pamięć części zaczerpnięte z „Oh Why”. Konkretnie w ośmiotaktowej sekcji „Shape of you”, następującej bezpośrednio po chórze powtarzalna jest trzykrotnie fraza „Oh I” oparta na pierwszych czterech stopniach skali pentatonicznej, która była również wykorzystana w „Oh Why”. Sprowadzenie obu utworów do tej samej tonacji a-moll wygląda następująco:

Porównanie zapisów nutowych utworów „Oh Why” i „Shape of you”, umieszczone w wyroku Sąd Najwyższy Anglii i Walii
Porównanie zapisów nutowych utworów „Oh Why” i „Shape of you”, umieszczone w wyroku Sąd Najwyższy Anglii i Walii

Zdaniem pozwanych ten definiujący fragment piosenki nie jest novum i został bezprawnie zaczerpnięty z ich twórczości. Pozwani podnosili bowiem, że brytyjski muzyk musiał zetknąć się z ich utworem.

Plagiat czy twórczość równoległa?

W sprawach o naruszenie praw autorskich polegających na rzekomym kopiowaniu danego utworu, należy zwrócić uwagę na to, czy sporny utwór jest plagiatem czy twórczością  równoległą w stosunku do tego, który został opublikowany jako pierwszy.

Sąd rozważając czy Ed Sheeran rzeczywiście dokonał plagiatu skupił się do następujących kwestiach:

  • podobieństwa i różnice pomiędzy utworami;
  • uprawdopodobnienie uprzedniej znajomości utworu „Oh Why” przez Eda Sheerana;
  • rzekoma skłonność muzyka do kopiowania utworów innych artystów;
  • wiarygodność zeznań Eda Sheerana.

Takie szerokie spojrzenie na sprawę jest istotne, ponieważ w sprawach kopiowania utworu rzadko wystąpią bezpośrednie dowody[3].

Podobieństwa i różnice utworu oraz ich znaczenie

Do podobieństw znajdujących się w obu utworach Sąd zaliczył m.in.: oparcie linii melodycznej na czterech pierwszych stopniach wznoszącej się skali pentatonicznej mollowej: A, C, D i E; powtarzalność wykorzystania trzech pierwszych stopni skali pentatonicznej w następujący sposób: A-A; C-C; D-D; wokalizację obu fraz i ich harmonizację oraz użycie w obu utworach fragmentu w formie dialogu („call and response”).

Do różnic Sąd zaliczył natomiast: odmienne akcentowanie spornego fragmentu „Oh why” i „Oh I”; znaczące różnice w melodii; nastrój danych utworów.

W odpowiedzi na zarzuty pozwanych, powodowie przedstawili szczegóły z tworzenia utworu, opisując m.in. po kolei wszystkie czynności w studio oraz przedstawiając notatki głosowe, które prezentowały ewolucję spornego fragmentu od „heya, heya, heya, heya” do ostatecznej formy, jaką przybrał ten element czyli „Oh I, oh I, oh I, oh I”.

Prawdopodobieństwo zapoznania się rzekomego naruszyciela z „pierwotnym” utworem

Powodowie twierdzili, że nie mieli wcześniej okazji zapoznać się z twórczością Sami Chokry i nie byli świadomi o istnieniu albumu „Solace”, a tym samym utworu „Oh Why”.

Pozwani natomiast twierdzili, że w latach 2015-2016 dążyli by ich utwór był promowany poprzez środki masowego przekazu – piosenka została umieszczona na YouTube, była grana w brytyjskim radiu (w toku procesu okazało się, że tylko 2 dwa razy późną porą) oraz była rozsyłana do osób z bliskiego otoczenia Eda Sheerana. Pozwanym zależało by z utworem mógł zapoznać się konkretnie Ed Sheeran. Ponadto zdaniem pozwanych skoro Ed Sheeran śledzi brytyjską scenę muzyczną na mediach społecznościowych to miał możliwość zapoznania się z ich utworem. 

Sąd, po zapoznaniu się z dowodami przedstawionymi przez strony, uznał, że zebrany materiał jest niewystarczający do wyraźnego potwierdzenia, że brytyjski muzyk zapoznał się z utworem za pośrednictwem mediów, ponieważ kampania marketingowa nie odniosła wystarczającego sukcesu, a pozwani nie udowodnili, że wymienione przez nich osoby przekazały Ed Sheeranowi album. Dowody przedstawione przez pozwanych, zdaniem Sądu, są jedynie spekulacją.

Rzekoma skłonność muzyka do kopiowania twórczości innych artystów

W przeszłości Ed Sheeran był już kilkukrotnie oskarżany o plagiat przez innych artystów. Jedna z takich spraw, kiedy to piosenkarz został posądzony o „kopiowanie” utworu wydanego przez Matta Cardle’a (w której odszkodowanie opiewało na 20.000.000,00 dolarów), zakończyła się ugodą. W innym przypadku, rodzina Marvina Gaye’a pozwała Eda Sheerana za rzekomy plagiat utworu „Let’s Get It On”. Pozew w sprawie innego utworu złożyli również Martin Harrington i Thomas Leonard, których zdaniem piosenka Sheerana „Photograph” zawiera elementy z ich utworu „Amazing”. Kolejną kontrowersją związaną z piosenką „Shape of you” były podobieństwa pomiędzy tym utworem a hitem z 1999 r. „No Scrubs” zespołu TLC. W tym przypadku członkinie zespołu zostały ostatecznie wymienione jako współtwórcy utworu Eda Sheerana.

Pozwani ww. spory powoływali jako dowód na skłonność Eda Sheerana do kopiowania twórczości innych artystów oraz przywołali szereg jeszcze innych utworów, które są ich zdaniem łudzące podobne do jego twórczości np. „Amazing” Martina Harringtona i Thomasa Leonarda; „No Scrubs” zespołu TLC; czy „Lay Lady Lay” Boba Dylana. Sąd nie dopatrzył się jednak w żadnych z przytoczonych dowodów plagiatu.

Rozstrzygnięcie

Sprawa zakończyła się w kwietniu 2022 r., a Sąd Najwyższy Anglii i Walii orzekł, że Ed Sheeran nie dokonał plagiatu – pozwani nie sprostali ciężarowi dowodowemu i nie wykazali, że Ed Sheeran skopiował sporny fragment z ich utworu, ani że Ed Sheeran miał możliwość zapoznania się z wcześniej z ich twórczością. Koszty procesu wyniosły prawie 2.000.000,00 funtów.

Potencjalne następstwa procesu

Naruszenia praw autorskich w utworach muzycznych występują bardzo często. Wyrok ten można uznać za dobrą wskazówkę dotyczącą środków dowodowych w takim procesie (także na gruncie naszego prawodawstwa). Aby wykazać plagiat należy bowiem spojrzeć nie tylko na podobne fragmenty utworów, ale na całokształt okoliczności sprawy: podobieństwa, różnice, styl obu utworów i czy rzekomy naruszyciel mógł zapoznać się wcześniej z tym utworem. Ponadto należy zapewnić jak najszerszą dokumentację, która w sposób jasny wykaże fakt, że artysta, który rzekomo dopuścił się plagiatu, zapoznał się wcześniej z danym utworem.


[1] Sygn. sprawy IL-2018-000095, wyrok dostępny pod linkiem: https://www.judiciary.uk/wp-content/uploads/2022/04/Sheeran-v-Chokri-judgment-060422.pdf

[2] Celem PRS jest ochrona wartości praw autorskich w muzyce. Wypłaca ona członkom tantiemy, gdy ich utwory są wykonywane, nadawane, przesyłane strumieniowo, pobierane, odtwarzane publicznie lub wykorzystywane w filmie i telewizji.

[3] Wyrok w sprawie Francis Day & Hunter v Bron (1963), sygn. akt EWCA Civ J0225-1.

dobra osobiste

TSUE o obowiązku kontroli komentarzy przez Facebooka

23 października 2019
facebook

W wyroku z dnia 3.10.2019 r. (C-18/18) TSUE odniósł się do tego, że Facebook może być na podstawie wyroku sądowego zobowiązany do blokowania treści zniesławiających, naruszających dobra osobiste. Nie jest to oczywiście nowość i wyrok nie byłby kontrowersyjny, gdyby nie to, że TSUE uznał, iż sąd może nałożyć na Facebooka również obowiązek kontroli pojawiających się wpisów identycznych do uznanych przez sąd za bezprawne, a także równoznacznych z nimi. Co więcej, obowiązek taki miałby dotyczyć nie tylko kraju czy Unii Europejskiej, ale całego świata. Pod adresem wyroku pojawiły się więc zarzuty internautów, że wyrok oznacza koniec wolności słowa, gdyż umożliwia wprowadzenie cenzury prewencyjnej. Czy jednak te zarzuty są zasadne?

Gdy komentarze obrażają polityków…

Posłanka i przewodnicząca klubu parlamentarnego „Zielonych” w Austrii zwróciła się do Facebooka o usunięcie obraźliwego wobec niej komentarza, zamieszczonego pod artykułem jednego z czasopism informacyjnych. Artykuł opatrzony był wizerunkiem posłanki. Wobec braku reakcji portalu, posłanka zwróciła się do sądu z wnioskiem o wydanie postanowienia w przedmiocie środka tymczasowego (odpowiednika postanowienia o udzieleniu zabezpieczenia w prawie polskim). Posłanka wniosła o nakazanie Facebookowi zaniechania publikowania i rozpowszechniania jej zdjęć, ponieważ towarzyszący im opis zawiera twierdzenia identyczne lub równoznaczne z ze zniesławiającym komentarzem. Sąd I instancji uwzględnił wniosek powódki.

Sąd drugiej instancji utrzymał środek tymczasowy częściowo – w zakresie komentarzy o identycznej treści. Co do treści równoznacznych uznał, że należy zaniechać ich rozpowszechniania jedynie wtedy, kiedy Facebook został o nich powiadomiony przez powódkę lub osoby trzecie.

Ostatecznie sprawa trafiła do austriackiego Sądu Najwyższego, który miał zdecydować, czy nakaz zaniechania naruszeń (tudzież usunięcia ich skutków) – taki, jak wydany w opisywanej sprawie przez Sądy I i II Instancji – można rozszerzyć na terytorium całego świata oraz na wypowiedzi identyczne lub równoważne ze zniesławiającym komentarzem. Sąd ten zwrócił się w tym przedmiocie do TSUE z wnioskiem o rozstrzygnięcie pytań prejudycjalnych, które wymagały interpretacji prawa unijnego.

Odpowiedzialność Facebooka jako hostingodawcy

TSUE rozpatrywał odpowiedzialność Facebooka jako dostawcy usług hostingowych (hostingodawcy), uregulowaną w tzw. dyrektywie o handlu elektronicznym[1] (dalej: „Dyrektywa”). Zgodnie z art. 14 ust. 1 Dyrektywy, hostingodawca (Facebook) co do zasady nie może być odpowiedzialny za informacje przechowywane na żądanie usługobiorcy (użytkowników), jeżeli (i) nie ma wiarygodnych wiadomości o bezprawnym charakterze informacji, a w odniesieniu do roszczeń odszkodowawczych, nie wie o stanie faktycznym lub okolicznościach, które w sposób oczywisty świadczą o tej bezprawności lub (ii) podejmie niezwłocznie działania w celu usunięcia lub uniemożliwienia dostępu do informacji, gdy uzyska takie wiadomości lub zostanie o nich powiadomiony. Przy czym nie ogranicza to państw członkowskich w ustanowieniu stosownych procedur w tym zakresie.

Oznacza to, że Facebook ma obowiązek usuwania zniesławiających komentarzy, o ile zostanie o nich powiadomiony przez użytkownika. W praktyce realizowane jest to przez opcję „zgłoś post” lub „zgłoś komentarz”.

Jednocześnie, jak wynika z art. 15 ust. 1 Dyrektywy, państwa członkowskie nie mogą nakładać na hostingodawcę ogólnego obowiązku nadzorowania informacji, które przechowuje ani ogólnego obowiązku aktywnego poszukiwania faktów i okoliczności wskazujących na bezprawną działalność. Państwa członkowskie nie mogą więc narzucić Facebookowi obowiązku wyszukiwania wszelkich bezprawnych treści i ich prewencyjnego blokowania/usuwania.

Interpretacja Dyrektywy przez TSUE

TSUE, opierając się o motywy Dyrektywy, wskazał, że zakaz nakładania ogólnego obowiązku nadzorowania informacji nie ma zastosowania w szczególnym przypadku, kiedy sąd/organ państwa członkowskiego już przeanalizował i ocenił daną informację jako zniesławiającą. Tym samym możliwe jest nakazanie przez sąd blokowania dostępu do przechowywanych przez hostingodawcę informacji o identycznej treści jak ta uznana za bezprawną przez sąd.

Ponadto, według TSUE, tak samo należy traktować informację równoznaczną, czyli taką, której treść jest niezmieniona w swej istocie. TSUE podkreślił przy tym, że fakt bezprawności równoznacznej informacji nie wynika z jej treści, ale z faktu, że taka sama informacja została wcześniej uznana za bezprawną w odniesieniu do konkretnej osoby. Różnice w kombinacji słów nie mogą przy tym nakładać na hostingodawcę obowiązku niezależnej oceny treści.

W związku z tym, że Dyrektywa nie przewiduje ograniczenia terytorialnego w stosowaniu środków ochrony, TSUE uznał, że nie ma przeszkód do blokowania informacji na całym świecie.

Dozwolona kontrola czy niedopuszczalna cenzura?

Ocena wyroku nie może być jednoznaczna. Z jednej strony, TSUE jedynie zinterpretował Dyrektywę, wydaje się, że w sposób prawidłowy. Każdy z wniosków wyroku wypływa z przepisów Dyrektywy i wpisuje się w jej motywy. Nie można powiedzieć, że wyrok wprowadza niedozwoloną cenzurę i jest sprzeczny z wolnością słowa. Wolność słowa nie jest absolutna i może podlegać ograniczeniom. Najczęściej ze względu na konieczność ochrony praw jednostki – dobrego imienia czy prawa do prywatności. Podkreślić trzeba, że każda treść, która miałaby być usunięta, podlega ocenie sądu, którzy bierze pod uwagę okoliczności konkretnej sprawy. Bezcelowe byłoby natomiast zwracanie się do sądu i przechodzenie długotrwałej procedury w celu doprowadzenia do usunięcia komentarza, który byłby niemal identyczny do tego, który sąd uznał za bezprawny.

Z drugiej strony, hostingodawca nie będzie mógł usuwać informacji w sposób dowolny, lecz ma być ona „identyczna lub równoznaczna” w treści z tą, której publikacji zakazał sąd. I tu trzeba zwrócić uwagę na inny aspekt sprawy i zastanowić się, po pierwsze, gdzie jest granica pomiędzy informacją równoznaczną, a inną informacją. TSUE bowiem nie dookreślił kryteriów takiego rozróżnienia. Po drugie, nie ma pewności, czy algorytmy, które służą wyszukiwaniu bezprawnych treści, będą w stanie we właściwy sposób wyselekcjonować taką równoznaczną informację. Biorąc pod uwagę te aspekty wydaje się, że w wyroku zabrakło praktycznego punktu widzenia. TSUE, mając na względzie wagę sprawy, w tym zakres terytorialny świadczenia usług przez Facebook i masowość korzystania z tego portalu, powinien bardziej szczegółowo się odnieść do zasad kwalifikowania informacji jako „równoważnej”. Zapewne nastąpi to przy kolejnej podobnej sprawie poddanej pod rozstrzygnięcie TSUE.

Przypisy:

[1] Dyrektywa 2000/31/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 8 czerwca 2000 r. w sprawie niektórych aspektów prawnych usług społeczeństwa informacyjnego, w szczególności handlu elektronicznego w ramach rynku wewnętrznego.

 

prawo konkurencji

Ne bis in idem w prawie konkurencji

25 lipca 2019
ne bis in idem

Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej („TSUE”) wyrokiem z dnia 03.04.2019 r. w sprawie C-617/17 wypowiedział się na temat zasady ne bis in idem (nie dwa razy w tej samej sprawie) w prawie ochrony konkurencji.

Dwie grzywny Prezesa UOKiK

Decyzją z dnia 25.10.2007 r. Prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów  („Prezes UOKiK”) stwierdził, że jeden z polskich ubezpieczycieli nadużywał pozycji dominującej na polskim rynku ubezpieczeń pracowniczych na życie i tym samym naruszył art. 8 ustawy z dnia 15.12.2000 r. o ochronie konkurencji i konsumentów. Prezes UOKiK uznał także, że praktyka ubezpieczyciela mogła negatywnie wpływać na możliwość wejścia na polski rynek zagranicznych ubezpieczycieli. Wobec tego mogła ona wywierać negatywny wpływ na handel między państwami członkowskimi. Tym samym stwierdzono również naruszenie art. 82 Traktatu Ustanawiającego Wspólnotę Europejską (obecnie art. 102 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej).

Za powyższe naruszenia Prezes UOKiK nałożył grzywnę obejmująca (i) grzywnę za naruszenie przepisów krajowego prawa konkurencji, oraz (ii) grzywnę z tytułu naruszenia prawa europejskiego (art. 82 WE).

Sąd Okręgowy w Warszawie-Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów wyrokiem z dnia 02.03.2014 r. oddalił wniesione odwołanie od w/w decyzji, co zostało utrzymane w mocy wyrokiem Sądu Apelacyjnego w Warszawie z dnia 17.09.2015 r.

Od powyższego ukarany podmiot wniósł skargę kasacyjną, powołując się na naruszenie zasady ne bis in idem, którą gwarantuje art. 50 Karty praw podstawowych Unii Europejskiej ogłoszonej w dniu 07.12.2000 r. w Nicei oraz art. 4 protokołu nr 7 do europejskiej Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności podpisanej w Rzymie w dniu 04.11.1950 r. Zdaniem skarżącego, został on dwukrotnie ukarany za te samo naruszenie – po pierwsze bezpośrednio na podstawie art. 82 WE w związku z art. 5 rozporządzenia Rady (WE) nr 1/2003 z dnia 16.12.2002 r. w sprawie wprowadzenia w życie przepisów o konkurencji ustanowionych w art. 81 i 82 traktatu („Rozporządzenie 1/2003”), a po raz drugi na podstawie przepisów prawa krajowego.

Pytanie prejudycjalne

Na tle przedstawionego stanu faktycznego Sąd  Najwyższy zwrócił się do TSUE z pytaniami prejudycjalnymi  zmierzającymi do ustalenia, czy zasada ne bis in idem powinna być interpretowana w ten sposób, że krajowy organ ochrony konkurencji nie może nałożyć na przedsiębiorstwo, w ramach tej samej decyzji, dwie grzywny – jedną za naruszenie krajowego prawa konkurencji, a drugą za naruszenie art. 82 WE?

Zasada ne bis in idem w prawie konkurencji

W wyroku TSUE podkreślił, że unijne i krajowe prawo konkurencji jest stosowane równolegle, wobec czego przepisy konkurencji na szczeblu krajowym i europejskim dotyczą różnych aspektów i praktyk ograniczających konkurencję. Zatem nie pokrywają się zakresy ich zastosowania. W tym aspekcie Trybunał powołał wyrok z dnia 14.02.2012 r., Toshiba Corporation i in., C-17/10, EU:C:2012:72, pkt 81 i przytoczone tam orzecznictwo.

Jak wskazało TSUE, powyższe oznacza, że w sytuacji gdy: (i) Komisja nie wszczęła postępowania w sprawie, a (ii) krajowy organ ochrony konkurencji stosuje przepisy prawa krajowego w ramach postępowania, które jednocześnie może mieć wpływ na handel między państwami członkowskimi, to organ ten ma obowiązek równoległego stosowania również art. 82 WE. Taki obowiązek nakłada na organ bezpośrednio art. 3 ust. 1 zdanie drugie Rozporządzenia nr 1/2003, stanowiący iż „W przypadkach, gdy organy ochrony konkurencji Państw Członkowskich lub krajowe sądy stosują krajowe prawo konkurencji do praktyk zakazanych art. 82 Traktatu, stosują również art. 82 Traktatu”.

Uprawnienie do nałożenia przez krajowy organ konkurencji grzywny, okresowych kar pieniężnych lub innych kar przewidzianych w krajowych przepisach prawa, zostało wskazane w art. 5 Rozporządzenia nr 1/2003.

Trybunał podkreślił, że zasada ne bis in idem na gruncie prawa konkurencji zabrania ponownego karania lub ścigania przedsiębiorstwa z tytułu antykonkurencyjnego zachowania, za które zostało ono ukarane we wcześniejszym, niepodlegającym już zaskarżeniu rozstrzygnięciu lub też w odniesieniu do którego w rozstrzygnięciu tym uznano, że nie ponosi ono za nie odpowiedzialności.

Tym samym uznano, że zasada ne bis in idem nie znajduje zastosowania w sytuacji, w której krajowy organ ochrony konkurencji stosuje równolegle prawo krajowe i unijne, i na tej podstawie wymierza jedną grzywnę za naruszenie przepisów krajowych, a drugą za naruszenie przepisów unijnych. Trybunał podkreślił jednak, że nakładane grzywny, rozpatrywane łącznie, muszą być proporcjonalne do charakteru naruszenia. Pozostawiono tym samym Sądowi Najwyższemu, prowadzącemu postępowanie, rozstrzygnięcie, czy nałożona przez Prezesa UOKiK kara była proporcjonalna w stosunku do naruszenia.

dobra osobiste prawo autorskie

Korzystanie z wizerunku Audrey Hepburn wymaga zgody

5 lipca 2019
wizerunek

Problematyka prawnego wykorzystania wizerunku sławnych osób jest w obecnych czasach niezwykle istotna. Wszelkiego rodzaju marki bardzo chętnie wykorzystują wizerunek znanych postaci, w celu wywoływania wśród konsumentów pozytywnych skojarzeń z ich towarami lub usługi. Popularni i lubiani idole powodują, że klienci chętniej utożsamiają się z danym brandem.

Co jednak gdy przedsiębiorca chce wykorzystać wizerunek zmarłej, znanej osoby? Nie jest to trudne do wyobrażenia. Jako konsumenci często spotykamy się na rynku z różnego rodzaju produktami (także różnej jakości), na których zamieszczony jest wizerunek takich postaci. Szczególną popularnością cieszą się ikony kina, takie jak: Marylin Monroe, Audrey Hepburn, Grace Kelly, Katherine Hepburn, ale również naukowcy… jak chociażby wystawiający język Albert Einstein.

Wykorzystanie wizerunku znanej osoby nie może być dowolne

Wykorzystanie pośmiertnego wizerunku znanych osób w celach komercyjnych nie jest jednak dowolne. Przekonała się o tym jedna z włoskich spółek, która na swoich koszulkach zamieszczała wizerunek ikony popkultury – Audrey Hepburn. Nadruki na spornych t-shirtach przedstawiały aktorkę żującą gumę, pokazującą środkowy palec lub też z wytatuowanymi rękoma. Koszulki były oferowane w sklepach stacjonarnych, jak i za pomocą sieci Internet.

wizerunek

Bezprawne wykorzystanie wizerunku Audrey Hepburn spotkało się z reakcją jej spadkobierców…

Na te działania zgody nigdy nie wyrazili synowie Audrey Hepburn – tj. Luca Dotti i Sean Hepburn Ferrer, którzy są wyłącznymi spadkobiercami aktorki. Wystąpili oni z pozwem do włoskiego sadu w Turynie, żądając zaniechania nieuprawnionego wykorzystywania wizerunku ich matki, odszkodowania i zadośćuczynienia za doznaną krzywdę.

Zgodnie z wyrokiem włoskiego sądu w Turynie z dnia 15.2.2019 r. (sygn. 940/2019) komercyjne użycie wizerunku Audrey Hepburn na koszulkach T-shirt naruszało jej pośmiertne prawo do wizerunku. Jak stanowi art. 96 w zw. z art. 93 włoskiego prawa autorskiego, wizerunek znanej osoby nie może być powielany, reprodukowany lub wprowadzany do obrotu bez jej zgody lub – w przypadku gdy dana osoba nie żyje – bez zgody jej spadkobierców. Dlatego też pozwany powinien uzyskać uprzednią zgodę synów na wykorzystane wizerunku Audrey Hepburn w ramach wprowadzanych przez niego do obrotu koszulek.

Ponadto w ocenie włoskiego sądu zachowanie pozwanego naruszyło dobra osobiste spadkobierców Audrey Hepburn (zgodnie z art. 10 włoskiego kodeksu cywilnego w zw. z art. 97 ust. 2 włoskiego prawa autorskiego). Sposób ukazania aktorki na koszulkach, pozostający w sprzeczności z kreowanym przez Audrey Hepburn stylem, godził bowiem w godność i dobrą pamięć po zmarłej osobie.

Na tej podstawie włoski sąd zakazał stosowania pozwanemu omawianej praktyki, a do tego zasądził na rzecz synów aktorki odszkodowanie w wysokości 45.000,00 euro. Wysokość odszkodowania ma odzwierciedlać sumę opłat licencyjnych, które należałyby się spadkobiercom, gdyby Ci wyrazili zgodę na komercyjne wykorzystanie wizerunku Audrey Hepburn. Ponadto Sąd zasądził kwotę 5.000,00 euro na rzecz Luca Dotti’ego i Sean Hepburn Ferrer’a tytułem zadośćuczynienia za doznaną krzywdę.

Sąd włoski potwierdza swoje wcześniejsze orzecznictwo

Wyrok Sądu w Turynie nie jest zaskakujący. Jest to już kolejna sprawa zawisła przed sądami włoskimi, która dotyczy bezprawnego, komercyjnego wykorzystania wizerunku Audrey Hepburn.

W 2015 r. sprawę o podobnej problematyce rozstrzygał Sąd w Mediolanie. Ówczesny spór zainicjowały działania spółki Caleffi S.p.A. Podmiot ten, tworząc kampanię marketingową dla oferowanych towarów (tj. luksusowej pościeli), wykorzystał elementy charakterystyczne dla wizerunku Audrey Hepburn. Mianowicie chodziło o: czarną, wieczorową sukienkę „tubę”, naszyjnik z pereł, duże okulary przeciwsłoneczne i charakterystyczne upięcie włosów).

Pozwana spółka nie wykorzystała zatem wprost wizerunku aktorki (tak jak w sprawie rozstrzyganej przez Sąd w Turynie), lecz elementy, które ściśle kojarzyły się z jej osobą. Już ta okoliczność stanowiła dla Sądu w Mediolanie wystarczającą podstawę do przyjęcia, iż Caleffi S.p.A. naruszyła pośmiertne prawo do wizerunku Audrey Hepburn.

Czy na gruncie polskiego prawa pozwany naruszyłby prawo do pośmiertnego wizerunku Audrey Hepburn?

Ochrona prawa do wizerunku w polskim systemie została przewidziana w kilku aktach, w tym w Rozdziale 10 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych („PrAut”) oraz art. 23 i 24 kodeksu cywilnego („KC”). Pierwsza z tych regulacji dotyczy problematyki ochrony prawa do wizerunku w kontekście jego rozpowszechniania – art. 81 ust. 1 PrAut. I tak, dyspozycja tego przepisu stanowi: rozpowszechnianie wizerunku wymaga zezwolenia osoby na nim przedstawionej. W braku wyraźnego zastrzeżenia zezwolenie nie jest wymagane, jeżeli osoba ta otrzymała umówioną zapłatę za pozowanie.

Polski ustawodawca w art. 81 ust. 1 zd. 1 PrAut przewiduje jako zasadę wymóg uzyskania zgody osoby widniejącej na wizerunku na sporządzenie, a następnie rozpowszechnienie tego wizerunku. Jest to więc konstrukcja analogiczna do tej obowiązującej w art. 96 włoskiego prawa autorskiego. Podobnie również przyjmuje się, że w przypadku wizerunku osoby zmarłej, zgodę o której mowa w art. 81 ust. 1 zd. 1 PrAut wyrażają jej spadkobiercy.

Mogłoby się zatem wydawać, że przepisy dotyczące komercyjnego wykorzystania wizerunku na gruncie polskiej i włoskiej ustawy o prawie autorskim są tożsame. Nic bardziej mylnego. Ustawodawca krajowy zdecydował się na wprowadzenie ograniczenia czasowego dla dochodzenia roszczeń[1], które powstają w związku z bezprawnym wykorzystaniem wizerunku osoby zmarłej. Zgodnie z art. 83 PrAut roszczeń tych nie można dochodzić po upływie dwudziestu lat od śmierci osoby przedstawionej na wizerunku.Wobec tego, że od śmierci Audrey Hepburn minęło już ponad 20 lat (aktorka zmarła 20 stycznia 1993 r.), ewentualne roszczenia związane z rozpowszechnianiem wizerunku aktorki nie będą mogły być oparte na przepisach PrAut (odmiennie niż we Włoszech).

Ochrona prawa do wizerunku jako dobra osobistego

Z kolei przepisy KC umożliwiają osobom fizycznym (zarówno przedstawionym na wizerunku, jak też ich bliskim – np. spadkobiercom) ochronę wizerunku przed każdą bezprawną formą jego wykorzystania. Analiza orzecznictwa wskazuje, że przedmiotem spraw o ochronę dóbr osobistych, związanych z osobami zmarłymi, jest najczęściej ochrona takich dóbr jak kult oraz pamięć o osobie bliskiej. Ochronie podlega także wizerunek, nazwisko, czy osobowość[2] osoby zmarłej.

Stąd też komercyjne wykorzystanie pośmiertnego wizerunku osoby powszechnie znanej oraz bardzo pozytywnie kojarzonej może prowadzić do zagrożenia lub naruszenia dóbr osobistych jej bliskich w postaci m.in. kultu i pamięci o takiej osobie. Wówczas uprawnionym będą przysługiwać na mocy art. 24 KC roszczenia niemajątkowe (w tym o zakazanie naruszeń) i majątkowe (o zadośćuczynienie oraz odszkodowanie).

Wnioski dla praktyki

Wniosek dla praktyki winien być zatem oczywisty. Aby uniknąć sporu, należy uzyskać uprzednią zgodę osób bliskich (w tym przypadku synów aktorki) na komercyjne wykorzystanie wizerunku. Nawet bowiem w przypadku wygaśnięcia roszczeń na gruncie art. 83 PrAut, spadkobiercy mogą dochodzić ochrony wizerunku na podstawie przepisów art. 23 i art. 24 KC.

Przypisy

[1] Roszczenia przysługujące uprawnionemu wymienia art. 78 ust. 1 PrAut. Na tej podstawie uprawnionemu przysługują roszczenia: 1) o zaniechanie określonego działania; 2) o dokonanie przez osobę, która dopuściła się naruszenia, czynności potrzebnych do usunięcia jej skutków, a w szczególności, złożyła publiczne oświadczenie o odpowiedniej treści i formie; 3) o zadośćuczynienie za doznaną krzywdę, o ile naruszenie było zawinione; 4) zobowiązanie sprawcy do uiszczenia odpowiedniej sumy na wskazany cel społeczny.

[2] M. Obrębski, Ochrona dóbr osobistych związanych z osobami zmarłymi w świetle orzecznictwa [w:] Non Omnis moriar, Osobiste i majątkowe aspekty prawne śmierci człowieka. Zagadnienia wybrane, Oficyna prawnicza, Wrocław, 2016