Browsing Tag

własność intelektualna

aktualności prawo autorskie

Ed Sheeran wygrał spór o piosenkę „Shape of you”

25 sierpnia 2022

W marcu br. miał miejsce 11-dniowy proces[1], podczas którego Sąd Najwyższy Anglii i Walii rozstrzygał, czy piosenka Eda Sheerana „Shape of you” z 2017 r. jest plagiatem piosenki Sami Chokri i Rossa O’Donoghue „Oh Why”, powstałej w 2015 r.

Sprawę na drogę sądową skierował sam Ed Sheeran (wraz z innymi współtwórcami piosenki), po tym jak Sami Chokri i Ross O’Donoghue zawiadomili Performing Rights Society Limited[2] (”PRS”), że powinni być również uznani jako autorzy piosenki „Shape of you”. Posunięcie  Eda Sheerana jest zrozumiałe, bowiem zawiadomienie skutkowało zawieszeniem przez PRS wszelkich dochodów uzyskiwanych w ramach publicznego wykonywania/nadawania „Shape of you”, których wartość wyniosła wówczas niebagatelną kwotę prawie 3.000.000,00 funtów.

Pozwani twierdzili, że piosenka Eda Sheerana zawiera powtarzające, zapadające w pamięć części zaczerpnięte z „Oh Why”. Konkretnie w ośmiotaktowej sekcji „Shape of you”, następującej bezpośrednio po chórze powtarzalna jest trzykrotnie fraza „Oh I” oparta na pierwszych czterech stopniach skali pentatonicznej, która była również wykorzystana w „Oh Why”. Sprowadzenie obu utworów do tej samej tonacji a-moll wygląda następująco:

Porównanie zapisów nutowych utworów „Oh Why” i „Shape of you”, umieszczone w wyroku Sąd Najwyższy Anglii i Walii
Porównanie zapisów nutowych utworów „Oh Why” i „Shape of you”, umieszczone w wyroku Sąd Najwyższy Anglii i Walii

Zdaniem pozwanych ten definiujący fragment piosenki nie jest novum i został bezprawnie zaczerpnięty z ich twórczości. Pozwani podnosili bowiem, że brytyjski muzyk musiał zetknąć się z ich utworem.

Plagiat czy twórczość równoległa?

W sprawach o naruszenie praw autorskich polegających na rzekomym kopiowaniu danego utworu, należy zwrócić uwagę na to, czy sporny utwór jest plagiatem czy twórczością  równoległą w stosunku do tego, który został opublikowany jako pierwszy.

Sąd rozważając czy Ed Sheeran rzeczywiście dokonał plagiatu skupił się do następujących kwestiach:

  • podobieństwa i różnice pomiędzy utworami;
  • uprawdopodobnienie uprzedniej znajomości utworu „Oh Why” przez Eda Sheerana;
  • rzekoma skłonność muzyka do kopiowania utworów innych artystów;
  • wiarygodność zeznań Eda Sheerana.

Takie szerokie spojrzenie na sprawę jest istotne, ponieważ w sprawach kopiowania utworu rzadko wystąpią bezpośrednie dowody[3].

Podobieństwa i różnice utworu oraz ich znaczenie

Do podobieństw znajdujących się w obu utworach Sąd zaliczył m.in.: oparcie linii melodycznej na czterech pierwszych stopniach wznoszącej się skali pentatonicznej mollowej: A, C, D i E; powtarzalność wykorzystania trzech pierwszych stopni skali pentatonicznej w następujący sposób: A-A; C-C; D-D; wokalizację obu fraz i ich harmonizację oraz użycie w obu utworach fragmentu w formie dialogu („call and response”).

Do różnic Sąd zaliczył natomiast: odmienne akcentowanie spornego fragmentu „Oh why” i „Oh I”; znaczące różnice w melodii; nastrój danych utworów.

W odpowiedzi na zarzuty pozwanych, powodowie przedstawili szczegóły z tworzenia utworu, opisując m.in. po kolei wszystkie czynności w studio oraz przedstawiając notatki głosowe, które prezentowały ewolucję spornego fragmentu od „heya, heya, heya, heya” do ostatecznej formy, jaką przybrał ten element czyli „Oh I, oh I, oh I, oh I”.

Prawdopodobieństwo zapoznania się rzekomego naruszyciela z „pierwotnym” utworem

Powodowie twierdzili, że nie mieli wcześniej okazji zapoznać się z twórczością Sami Chokry i nie byli świadomi o istnieniu albumu „Solace”, a tym samym utworu „Oh Why”.

Pozwani natomiast twierdzili, że w latach 2015-2016 dążyli by ich utwór był promowany poprzez środki masowego przekazu – piosenka została umieszczona na YouTube, była grana w brytyjskim radiu (w toku procesu okazało się, że tylko 2 dwa razy późną porą) oraz była rozsyłana do osób z bliskiego otoczenia Eda Sheerana. Pozwanym zależało by z utworem mógł zapoznać się konkretnie Ed Sheeran. Ponadto zdaniem pozwanych skoro Ed Sheeran śledzi brytyjską scenę muzyczną na mediach społecznościowych to miał możliwość zapoznania się z ich utworem. 

Sąd, po zapoznaniu się z dowodami przedstawionymi przez strony, uznał, że zebrany materiał jest niewystarczający do wyraźnego potwierdzenia, że brytyjski muzyk zapoznał się z utworem za pośrednictwem mediów, ponieważ kampania marketingowa nie odniosła wystarczającego sukcesu, a pozwani nie udowodnili, że wymienione przez nich osoby przekazały Ed Sheeranowi album. Dowody przedstawione przez pozwanych, zdaniem Sądu, są jedynie spekulacją.

Rzekoma skłonność muzyka do kopiowania twórczości innych artystów

W przeszłości Ed Sheeran był już kilkukrotnie oskarżany o plagiat przez innych artystów. Jedna z takich spraw, kiedy to piosenkarz został posądzony o „kopiowanie” utworu wydanego przez Matta Cardle’a (w której odszkodowanie opiewało na 20.000.000,00 dolarów), zakończyła się ugodą. W innym przypadku, rodzina Marvina Gaye’a pozwała Eda Sheerana za rzekomy plagiat utworu „Let’s Get It On”. Pozew w sprawie innego utworu złożyli również Martin Harrington i Thomas Leonard, których zdaniem piosenka Sheerana „Photograph” zawiera elementy z ich utworu „Amazing”. Kolejną kontrowersją związaną z piosenką „Shape of you” były podobieństwa pomiędzy tym utworem a hitem z 1999 r. „No Scrubs” zespołu TLC. W tym przypadku członkinie zespołu zostały ostatecznie wymienione jako współtwórcy utworu Eda Sheerana.

Pozwani ww. spory powoływali jako dowód na skłonność Eda Sheerana do kopiowania twórczości innych artystów oraz przywołali szereg jeszcze innych utworów, które są ich zdaniem łudzące podobne do jego twórczości np. „Amazing” Martina Harringtona i Thomasa Leonarda; „No Scrubs” zespołu TLC; czy „Lay Lady Lay” Boba Dylana. Sąd nie dopatrzył się jednak w żadnych z przytoczonych dowodów plagiatu.

Rozstrzygnięcie

Sprawa zakończyła się w kwietniu 2022 r., a Sąd Najwyższy Anglii i Walii orzekł, że Ed Sheeran nie dokonał plagiatu – pozwani nie sprostali ciężarowi dowodowemu i nie wykazali, że Ed Sheeran skopiował sporny fragment z ich utworu, ani że Ed Sheeran miał możliwość zapoznania się z wcześniej z ich twórczością. Koszty procesu wyniosły prawie 2.000.000,00 funtów.

Potencjalne następstwa procesu

Naruszenia praw autorskich w utworach muzycznych występują bardzo często. Wyrok ten można uznać za dobrą wskazówkę dotyczącą środków dowodowych w takim procesie (także na gruncie naszego prawodawstwa). Aby wykazać plagiat należy bowiem spojrzeć nie tylko na podobne fragmenty utworów, ale na całokształt okoliczności sprawy: podobieństwa, różnice, styl obu utworów i czy rzekomy naruszyciel mógł zapoznać się wcześniej z tym utworem. Ponadto należy zapewnić jak najszerszą dokumentację, która w sposób jasny wykaże fakt, że artysta, który rzekomo dopuścił się plagiatu, zapoznał się wcześniej z danym utworem.


[1] Sygn. sprawy IL-2018-000095, wyrok dostępny pod linkiem: https://www.judiciary.uk/wp-content/uploads/2022/04/Sheeran-v-Chokri-judgment-060422.pdf

[2] Celem PRS jest ochrona wartości praw autorskich w muzyce. Wypłaca ona członkom tantiemy, gdy ich utwory są wykonywane, nadawane, przesyłane strumieniowo, pobierane, odtwarzane publicznie lub wykorzystywane w filmie i telewizji.

[3] Wyrok w sprawie Francis Day & Hunter v Bron (1963), sygn. akt EWCA Civ J0225-1.

nowe technologie prawo autorskie prawo IT

NFT a nabycie praw autorskich

7 marca 2022

W ostatnim czasie świat obiegła informacja o nietypowej transakcji. Grupa miłośników NFT – SpiceDAO – pochwaliła się zakupem książki za gigantyczną kwotę 2,66 mln euro. Storyboard „Diuny” autorstwa Alejandro Jodorowsky’ego stanowi zbiór koncepcji, notatek, które miały doprowadzić do powstania ekranizacji filmowej w latach 70. XX wieku. W dokonanym zakupie nie byłoby niczego nadzwyczajnego, gdyby nie komentarz zamieszczony na portalu Twitter. Przedstawiciele SpiceDAO poinformowali, że wraz z zakupem książki przejęli także prawa do powieści Franka Herberta[1]. W rzeczywistości nabyli jednak wyłącznie unikatowy egzemplarz książki. Wynikłe nieporozumienie, a także rosnąca popularność NFT w środowisku cyfrowym, skłoniły nas do wyjaśnienia, co w momencie zakupu NFT staje się własnością nabywców.

Tokeny NFT

Powstanie tokenów NFT (ang. non-fungible token) wiąże się z rozwojem blockchaina Ethereum. Dostrzeżono wówczas możliwość nowego zastosowania rozwiązań znanych z kryptowalut. W tym przypadku kluczowa miała być jednak nie ilość, a „jakość” gromadzonych kryptoaktywów.

NFT, sam w sobie, nie posiada szczególnej wartości. Uzyskuje ją dopiero z chwilą powiązania z jakimś przedmiotem lub prawem. Tzw. tokenizacja polega zatem na stworzeniu reprezentacji określonego dobra w sieci blockchain. Dzięki jawności transakcji oraz zabezpieczeniom kryptograficznym obrót NFT jest stosunkowo prosty i jednocześnie wyjątkowo odporny na różne próby manipulacji (np. „mnożenie” tokenów, „sprzedaż” przez nieuprawnione podmioty). Z tego też powodu technologia ta w bardzo krótkim czasie zyskała ogromną popularność.

Obecnie tokenizacji podlegają głównie obiekty cyfrowe (grafiki, zdjęcia, utwory dźwiękowe czy wiadomości opublikowane w mediach społecznościowych). NFT może zostać powiązany również z dobrami materialnymi (np. książką). Takie rozwiązanie powoduje jednak szereg trudności praktycznych, powstających na styku świata cyfrowego oraz rzeczywistego. Dlatego też tokenizacja przedmiotów fizycznych nadal nie jest popularna.

Samo powiązanie NFT z danym przedmiotem ma zwykle charakter umowny. Nawet dobra cyfrowe nie są zapisywane „w tokenie” ani na sieci blockchain. Często NFT zawiera jedynie link pozwalający na ustalenie powiązanego przedmiotu. Zamieszczenie wspomnianego linku (lub innego odnośnika) nie przesądza jednak o nabyciu jakichś praw do wskazanego przedmiotu. Kupując token, faktycznie uzyskujemy jedynie prawo „posiadania”, używania i rozporządzania danym NFT. Wszystkie dodatkowe korzyści muszą wprost wynikać z treści umowy zawartej wraz z nabyciem tokena. Przysługujących uprawnień nie można domniemywać.

Należy również pamiętać, że sama tokenizacja nie wyłącza konieczności stosowania obowiązujących przepisów. Prawa nabywane wraz z tokenem podlegają takim samym regułom, jak te uzyskane w sposób tradycyjny. Powyższe uwagi dotyczą również problematyki autorskich praw majątkowych.

NFT a nabycie praw autorskich

Tokenizacja stanowi jedno z pól eksploatacji w rozumieniu przepisów prawa autorskiego. Sprzedawca NFT (niebędący twórcą tokenizowanego utworu) musi wcześniej nabyć prawa do dzieła lub uzyskać odpowiednią licencję. Dopiero wówczas może przystąpić do sprzedaży tokena osobom zainteresowanym.

Nawet gdy sprzedawcą jest osoba uprawniona do dysponowania utworem, bez wyraźnego wskazania w umowie, nabycie NFT nie przenosi autorskich praw majątkowych ani nie wiąże się z udzieleniem licencji. W przypadku braku takiego zastrzeżenia umownego, nabywca NFT nie będzie uprawniony do korzystania z utworu, poza określonymi wyjątkami (m.in. dla celów osobistych). Taki token może być traktowany jako egzemplarz utworu, o wartości przede wszystkim kolekcjonerskiej. Nabywcy przysługują zatem prawa analogiczne, jak nabywcy papierowej książki.

Oczywiście, zgodnie z zasadą swobody umów, strony mogą ustalić, że wraz z przeprowadzeniem tokenizacji dojdzie do jednoczesnego przeniesienia autorskich praw majątkowych lub udzielenia licencji na dany utwór. W praktyce częściej można spotkać drugie z tych rozwiązań. Udzielana licencja zwykle ma bardzo wąski zakres i obejmuje jedynie korzystanie z utworu dla potrzeb własnych nabywcy tokena. Komercyjne wykorzystanie dzieła jest wówczas niedopuszczalne.

Warto również dodać, że wiele regulacji krajowych wymaga zachowania odpowiedniej formy umowy w zakresie przeniesienia praw autorskich. Transakcje dotyczące tokenów (nawet realizowane pomiędzy zweryfikowanymi użytkownikami giełd) zwykle takich wymogów nie spełniają. Tak będzie również w przypadku prawa polskiego, gdzie wymagane jest zawarcie umowy pisemnej lub opatrzonej kwalifikowanym podpisem elektronicznym. Realizacja tego wymogu wiązałaby się z koniecznością zawierania dodatkowych umów, poza blockchainem.

Podsumowując, nabycie NFT najczęściej nie będzie wiązało się z przeniesieniem autorskich praw majątkowych, a co najwyżej z uzyskaniem licencji. Będzie ona określała dopuszczalny zakres korzystania z utworu powiązanego z tokenem. Osoby zainteresowane nabyciem tokena powinny zatem wcześniej dokładnie zapoznać się z treścią licencji. Pozwoli to uniknąć nieporozumień podobnych do tych, jak w przypadku SpiceDAO.

Autorzy wpisu: Jakub Mokrzycki i Łukasz Gil


[1] Źródło:
https://twitter.com/TheSpiceDAO/status/1482404318347153413?ref_src=twsrc%5Etfw%7Ctwcamp%5Etweetembed%7Ctwterm%5E1482404318347153413%7Ctwgr%5E%7Ctwcon%5Es1_&ref_url=https%3A%2F%2Faszdziennik.pl%2F136629grupa-nft-kupila-egzemplarz-diuny-i-mysli-ze-kupila-prawa-autorskie.

nowe technologie prawo IT sztuczna inteligencja

Internet rzeczy wyprzedza prawo

31 sierpnia 2021

Technologia nie jest już tylko sektorem gospodarki, ale jej kręgosłupem. Technologie teleinformatyczne stanowią bowiem dynamiczną dziedzinę, która odgrywa istotną rolę w życiu oraz napędzaniu gospodarki. Jednym z najszybciej rozwijających się trendów technologicznych jest Internet rzeczy. (ang. Internet of Things,dalej również jako: „IoT”). Status prawny IoT wciąż jednak stoi pod znakiem zapytania. Obecnie ani w Polsce, ani na świecie nie ma aktu prawnego kompleksowo regulującego wszystkie kwestie i problemy prawne związane z IoT. Zauważalny brak szczegółowych regulacji tworzy potrzebę odniesienia do licznych aktów prawnych, takich jak m.in. RODO, prawo telekomunikacyjne, akt o cyberbezpieczeństwie (Dz.Urz. UE L Nr 151 z 7.06.2019 r., s. 15) czy też zagadnień z prawa własności intelektualnej. Obowiązujące przepisy prawa nie są jednak wystarczające dla nowoczesnych rozwiązań technologicznych. Rozwój Internetu rzeczy znacznie bowiem wyprzedza normy prawne dotyczące bezpieczeństwa, prywatności oraz odpowiedzialności za produkt, a tym samym stanowi wyzwanie dla ustawodawcy, jak również dla środowisk prawniczych odpowiedzialnych za adaptację prawa do zmieniających się warunków.

Co to jest Internet rzeczy?

Internet rzeczy opisuje sieć „rzeczy”, tj. obiektów fizycznych, które są osadzone w czujnikach, oprogramowaniu i innych technologiach w celu łączenia i wymiany danych z innymi urządzeniami i systemami przez Internet. Urządzenia te służą przede wszystkim do poprawy jakości życia codziennego, jak inteligentne oświetlenie pokojowe obsługiwane z poziomu aplikacji mobilnej, głośniki Google Home czy Amazon Echo wyposażone w asystenta głosowego, urządzenia przenośne noszone na ciele użytkownika celem monitorowania stanu zdrowia (ang. wearables), ale również stanowią istotny element przemysłu. Wówczas mówimy o Industrial Internet of Things (w skrócie: IIoT), który w głównej mierze obejmuje roboty, czujniki i sztuczną inteligencję. Celem rozwoju IIoT jest większa elastyczność, automatyzacja zadań i optymalizacja procesów przemysłowych. A przez to zwiększenie produktywności i zmniejszenie kosztów. Na szerszą skalę IoT można zastosować do sieci transportowych w ramach tzw. „inteligentnych miast”, które mogą pomóc nam zmniejszyć ilość odpadów i poprawić zużycie energii.

Jak wynika z raportu ABI Research „Connected & protected: The vulnerabilities and opportunities of IoT security” – Internet rzeczy na świecie to obecnie 8,6 miliarda połączeń, jednakże do 2026 r. ich liczba ma wzrosnąć na świecie prawie trzykrotnie – do 23,6 miliarda.

Zgodnie z raportem GUS na temat społeczeństwa informacyjnego w Polsce w 2020 r., w odniesieniu do sektorowego zastosowania, IoT najczęściej występowało w przedsiębiorstwach zajmujących się dostawą wody, gospodarowaniem ściekami i odpadami (45,2%), a najrzadziej w sektorze gastronomii i zakwaterowania (6,6%). Ponadto jako najczęściej wykorzystywany sposób korzystania z IoT w ubiegłym roku wskazano na łączność za pośrednictwem czujników monitorujących stan techniczny maszyn urządzeń i pojazdów (12,7%)[1].

Nowa forma przetwarzania danych

Z samej istoty IoT wynikają procesy związane z przekazywaniem, udostępnianiem oraz przetwarzaniem danych oraz konieczność interakcji z innymi urządzeniami jako ich funkcja integralna, na zasadzie interoperacyjności[2]. Przedmioty podłączane do sieci są personalizowane, dopasowywane do potrzeb ich użytkowników, nie tylko na poziomie smartfonów, ale nawet w postaci np. szczoteczek do zębów. Tym sposobem powstaje globalna infrastruktura, w ramach której przedmioty są połączone i mogą przekazywać dane innym systemom, z którymi są zintegrowane przy minimalnej interwencji człowieka. W efekcie połączone urządzenia wytwarzają ogromne ilości danych, które są następnie gromadzone przez producenta lub inny podmiot. Dane te mogą przybierać różne formy, ale często zawierają prywatne informacje o konsumencie (użytkowniku). Do najważniejszych problemów związanych z ochroną danych osobowych IoT należy zatem zaliczyć niekontrolowane rozpowszechnianie danych, które są wykrywane lub śledzone na urządzeniu IoT i przekazywane automatycznie między urządzeniami bez wiedzy danej osoby.

Wobec tego, zastosowanie znajdzie w szczególności tzw. „miękkie prawo unijne”, w tym akty prawne wyrażające stanowisko organów Unii Europejskiej wobec IoT oraz obszarów pokrewnych. Jest to przede wszystkim opinia Europejskiej Rady Ochrony Danych nr 1/2020 dotycząca przetwarzania danych osobowych w kontekście pojazdów połączonych i aplikacji związanych z mobilnością oraz opinia Grupy Roboczej art. 29 nr 8/2014 w sprawie najnowszych osiągnięć w zakresie Internetu przedmiotów, przyjęta w dniu 16 września 2014 r. (WP 223).

IoT jako sposób na zintegrowanie technologii

Jedną z cech definiujących IoT jest przede wszystkim przesyłanie komunikatów w trybie M2M (ang. machine to machine), czyli maszyna-maszyna, a więc nadawcą i odbiorcą poszczególnych komunikatów nie będzie zawsze człowiek, tak jak przewiduje to przykładowo reżim prawa telekomunikacyjnego[3]. Powyższy proces w zasadzie nie wymaga dodatkowego zaangażowania osób fizycznych.

Oczekuje się, że Internet rzeczy zintegruje technologie związane z automatycznym wykrywaniem sieci i ustalaniem połączeń (automatic networking), eksploracją danych (data mining), podejmowaniem decyzji, ochroną bezpieczeństwa i prywatności oraz chmurami obliczeniowymi (cloud computing)[4]. Warto więc zwrócić uwagę na zagadnienie certyfikacji produktów oraz cyfrowych usług – IoT niewątpliwie wymaga uwzględnienia aspektów cyberbezpieczeństwa. Co do zasady, w zgodzie z aktem o cyberbezpieczeństwie, certyfikacja pozostaje dobrowolna. Wskazuje się jednak na możliwość wprowadzenia certyfikacji obligatoryjnej, koniecznej dla oferowania wybranych produktów lub usług.

Odpowiedzialność za szkodę

W polskim prawie nie występują obecnie przepisy, które ściśle określają odpowiedzialność producenta urządzenia czy dostawcy rozwiązań IoT. W odniesieniu do ochrony danych, odpowiedzialność wynika przede wszystkim z reżimu RODO, zasadne jest także odwołanie do ustawy z dnia 18 lipca 2002 r. o świadczeniu usług drogą elektroniczną (Dz. U. z 2020 r. poz. 344). Istotnym zagadnieniem jest odpowiedzialność dostawców rozwiązań IoT za potencjalne szkody wynikające z używania przedmiotów. Odwołanie do przepisów dotyczących odpowiedzialności za szkodę wywołaną przez produkt niebezpieczny, uregulowane ustawą z dnia 23 kwietnia 1964 r. – Kodeks cywilny (Dz. U. z 2020 r. poz. 1740 z późn. zm.) (dalej jako: „KC”) okazuje się kwestią problematyczną.

Zgodnie z brzmieniem art. 4491 § 2 KC, przez produkt niebezpieczny należy rozumieć rzecz ruchomą. Z uwagi na nieodłączne powiązanie przedmiotów z łącznością elektroniczną i wyposażeniem ich w oprogramowanie, powyższe implikuje wyłączenie dostawców aplikacji IoT spod wskazanego reżimu odpowiedzialności. Ograniczenie odpowiedzialności do szkody na mieniu występuje tylko wówczas, gdy rzecz zniszczona lub uszkodzona należy do rzeczy zwykle przeznaczanych do osobistego użytku i w taki przede wszystkim sposób korzystał z niej poszkodowany (art. 4492 KC). Powyższe nie znajdzie zatem zastosowania do naruszeń związanych z bezpieczeństwem informacyjnym czy prywatnością użytkowników narzędzi IoT.

Działalność Grupy Roboczej ds. Internetu rzeczy

Wraz z postępującą cyfryzacją życia codziennego oraz rozwojem nowych technologii potrzeba regulacji IoT przybiera na znaczeniu. W Polsce powołano w 2018 r. Grupę Roboczą ds. Internetu Rzeczy przy Ministerstwie Cyfryzacji na potrzeby tworzenia rekomendacji tych działań, które przyczynią się do stworzenia odpowiednich warunków dla upowszechnienia technologii IoT tak, aby mogła ona mieć realny wpływ na wzrost gospodarczy naszego kraju. Warto przy tym wskazać na opublikowany przez Ministerstwo Cyfryzacji raport z kwietnia 2019 r. pt. „IoT w Polskiej gospodarce. Raport Grupy Roboczej do spraw Internetu Rzeczy przy Ministerstwie Cyfryzacji”. Od stycznia 2020 r. Grupa zajęła się natomiast pracą przy realizacji projektów z zastosowaniem IoT, między innymi w obszarze ochrony zdrowia czy w inteligentnym transporcie.

Jak wskazywano we wstępie, obecnie nie ma jednego aktu prawnego uszczegóławiającego problematykę IoT, zatem regulacja tego obszaru jest fragmentaryczna. Cyfrowa rewolucja wymaga odpowiednich dostosowań w sferze prawnej, a zgodnie z postulowanymi przez Grupę Roboczą zmianami prawnymi, wymagane są nowelizacje m.in. w prawie telekomunikacyjnym, prawie zamówień publicznych, prawie podatkowym, administracyjnym czy w regulacji ochrony danych osobowych.

W świetle prawa kontraktowego, Grupa Robocza zidentyfikowała przy tym kilka dalszych problemów prawnych. Jest to między innymi niejednoznaczność występująca w toku łączeniu usług oraz przekazywania danych w przypadku wielu ich możliwych odbiorców. Poza tym, w obrębie prawa własności intelektualnej i z uwagi na specyfikę IoT, powstaje pytanie o możliwość rozporządzania takimi urządzeniami. Korzystanie przez nabywcę urządzenia IoT z oprogramowania zainstalowanego w zbywanym przedmiocie należy powiązać z tzw. zasadą wyczerpania prawa.

Obiecujące perspektywy mimo wyzwań dla prawa

Internet Rzeczy jest niewątpliwie technologią przyszłości. Oddziałuje na produkcję, logistykę, usługi, wymuszając na przedsiębiorcach nieustanną gotowość do obserwowania rynku i sięgania po innowacyjne rozwiązania. IoT może stać się perspektywicznym rynkiem szczególnie dla dostawców usług telekomunikacyjnych i ubezpieczeniowych. Rozsądnym krokiem będzie ujednolicanie terminologii powiązanej z tym obszarem, co staje się nie lada wyzwaniem z uwagi na dynamiczny rozwój nowych technologii. Wymagane jest przy tym stałe udostępnianie danych pomiędzy urządzeniami celem ich płynnego współdziałania, a wobec tego wiąże się z przetwarzaniem danych na szeroką skalę i zwiększonym ryzykiem naruszenia prywatności. Niemniej, obecne środowisko prawne jest niezupełne, krępujące dla potencjału IoT, którego narzędzia niewątpliwie będą odgrywały coraz większą rolę w poprawie jakości życia codziennego. Bez odpowiedniego uregulowania obszarów należących do kompetencji ustawodawcy dotrzymanie kroku największym technologicznym potentatom będzie niemożliwe. Aktywność Grupy Roboczej ds. Internetu Rzeczy z pewnością pozwoli przyspieszyć rozwój IoT i zapewnić jego ciągłość przez dziesięciolecia.

Autorki wpisu: Maria Czaińska i Kinga Sasimowska


[1] Główny Urząd Statystyczny, Społeczeństwo informacyjne w Polsce w 2020 r., grudzień 2020 r.: https://stat.gov.pl/download/gfx/portalinformacyjny/pl/defaultaktualnosci/5497/1/14/1/spoleczenstwo_informacyjne_w_polsce_w_2020_r..pdf (dostęp: 08.07.2021 r.).

[2] Ministerstwo Cyfryzacji, IoT w polskiej gospodarce. Raport Grupy Roboczej do spraw Internetu Rzeczy przy Ministerstwie Cyfryzacji, kwiecień 2019 r.: https://www.gov.pl/web/cyfryzacja/grupa-robocza-ds-internetu-rzeczy-internet-of-things-iot (dostęp: 15.06.2021 r.).

[3] X. Konarski, Rozporządzenie o e-Prywatności jako regulacja sektorowa względem ogólnego rozporządzenia o ochronie danych osobowych (RODO) [w:] Dodatek do MoP nr 20/2017, Legalis.

[4] E. Kwiatkowska, Rozwój Internetu rzeczy – szanse i zagrożenia (w:) Internetowy Kwartalnik Antymonopolowy i Regulacyjny nr 8(3)/2014, s. 62.

cyberbezpieczeństwo nowe technologie ochrona danych osobowych sztuczna inteligencja

Sztuczna inteligencja pod lupą europejskich organów ochrony danych osobowych

17 sierpnia 2021

Sztuczna inteligencja, jakkolwiek wielu z nas kojarzy się bardziej z filmami z gatunku science fiction niż z rzeczywistością, powoli wkracza w wiele obszarów naszego życia – od systemów zawartych w smartfonach i samochodach po urządzenia obrazowania termicznego znajdujące się na lotniskach.

Projekt unijnego rozporządzenia w sprawie sztucznej inteligencji

Tempo zmian technologicznych i wyzwania jakie stawia rozwój techniki prawodawstwom skłonił Komisję Europejską do uregulowania kwestii sztucznej inteligencji na poziomie formalnym, co skutkowało publikacją w 2018 r. europejskiej strategii na rzecz sztucznej inteligencji, zaś w 2020 r. białej księgi w sprawie sztucznej inteligencji. Z kolei w dniu 21 kwietnia 2021 r., po przeprowadzeniu wielomiesięcznych konsultacji, opublikowano wniosek w sprawie projektu ustanawiającego zharmonizowane przepisy dotyczące sztucznej inteligencji (akt w sprawie sztucznej inteligencji).

Przy tworzeniu projektu rozporządzenia z jednej strony brano pod uwagę potrzebę ochrony praw podstawowych uregulowanych w Karcie praw podstawowych Unii Europejskiej oraz interesów publicznych i prywatnych, z drugiej zaś strony – ustanowiono mechanizmy pozwalające na rozwój i wdrażanie sztucznej inteligencji w Unii. Intencją Komisji było zbudowanie zaufania do systemów sztucznej inteligencji, poprzez wyważenie potrzeb pomiędzy coraz częstszym jej wykorzystywaniem a ryzykiem jakie niesie ona ze sobą dla wielu dziedzin naszego życia.

Projekt rozporządzenia określa m. in. zasady stosowania systemów sztucznej inteligencji wysokiego ryzyka, zasady stosowania systemów rozpoznawania emocji (służących do rozpoznawania lub odgadywania emocji lub zamiarów osób na podstawie danych ich biometrycznych), systemów kategoryzacji biometrycznej (służących do przypisywania osób do określonych kategorii, takich jak płeć, wiek, kolor włosów, tatuaże, pochodzenie etniczne lub orientacja seksualna bądź polityczna, na podstawie ich danych biometrycznych), obowiązki dostawców i użytkowników systemów oraz zasady certyfikacji systemów. Wprowadzono także wysokie kary za nieprzestrzeganie przepisów rozporządzenia.

Dane osobowe a sztuczna inteligencja

Jedną z kwestii, która od początku budziła szczególne zainteresowanie, była kwestia ochrony danych osobowych osób fizycznych w kontekście ich przetwarzania w systemach sztucznej inteligencji. Jak wiemy, ochrona danych osobowych, od czasu wejścia w życie RODO, zyskała szczególne znaczenie. Nie dziwi więc zainteresowanie europejskich organów ochroną danych osobowych w systemach sztucznej inteligencji.

W projekcie rozporządzenia przesądzono m. in., że:

  • wszelkie dane osobowe przetwarzane w systemach znajdować się muszą w funkcjonalnie wyodrębnionym, odizolowanym, kontrolowanym i chronionym środowisku, a dostęp do nich posiadać mogą wyłącznie upoważnione osoby;
  • żadne przypadki przetwarzania danych osobowych nie mogą prowadzić do wdrożenia środków lub podjęcia decyzji wywierających wpływ na osoby, których dane dotyczą;
  • wprowadzono zakaz stosowania systemów wykorzystujących techniki podprogowe będące poza świadomością danej osoby w celu istotnego zniekształcenia zachowania tej osoby w sposób, który powoduje lub może powodować u niej lub u innej osoby szkodę fizyczną lub psychiczną;
  • wprowadzono zakaz wykorzystywania do celów egzekwowania prawa, z wyjątkiem zamkniętej listy trzech sytuacji, systemów do zdalnej identyfikacji biometrycznej osób fizycznych „w czasie rzeczywistym” w przestrzeni publicznej.

Systemy, o jakich mowa w ostatnim z ww. punktów, to systemy służące do rozpoznawanie danych np. twarzy, chodu, odcisków palców, DNA, głosu i innych sygnałów biometrycznych lub behawioralnych i służące do identyfikacji osób fizycznych na odległość, poprzez porównanie danych biometrycznych takiej osoby z danymi zgromadzonymi w rejestrze. Działanie systemów „w czasie rzeczywistym” oznacza że pobranie danych, porównanie i identyfikacja osoby następują niemalże natychmiast, a w każdym razie bez znacznego opóźnienia. Gdzie takie systemy mogą być wykorzystywane? Wyobraźmy sobie chociażby możliwość niemalże natychmiastowego ustalenia sprawcy przestępstwa na podstawie nagrania z kamery przesyłowej, po porównaniu cech jego twarzy lub chodu z danymi w rejestrze. Z drugiej strony – możliwość ustalenia tożsamości uczestników pokojowego zgromadzenia i wykorzystania tych informacji w celach politycznych. Dlatego też, oprócz pozytywnego efektu w zakresie walki z przestępczością, zastosowanie takich systemów może mieć ogromny wpływ na życie prywatne każdego z nas, poprzez wywoływanie poczucia stałego nadzoru i zniechęcania np. do korzystania z wolności zgromadzeń. W konsekwencji zastosowanie tychże systemów ograniczono do trzech przypadków, m. in. poszukiwania ofiar przestępstw, w tym zaginionych dzieci, zapobiegania zagrożeniu życia lub bezpieczeństwa osób lub atakowi terrorystycznemu.

Rekomendacje EROD i EIOD

W związku z trwającymi konsultacjami projektu rozporządzenia, w dniu 18 czerwca 2021 r. głos w jego sprawie zabrały Europejska Rada Ochrony Danych (EROD) i Europejski Inspektor Ochrony Danych (EIOD), wydając wspólną opinię w sprawie projektu rozporządzenia. Jakkolwiek  uznano projekt rozporządzenia za dobry krok, wezwano jednocześnie do kategorycznego wprowadzenia zakazu wykorzystywania sztucznej inteligencji do automatycznego rozpoznawania cech ludzkich w przestrzeni publicznej, w jakimkolwiek kontekście. Wyrażono wręcz opinię, że wdrożenie takich systemów w przestrzeni publicznej oznaczać będzie koniec anonimowości.

W opinii zalecono także wprowadzenie zakazu stosowania systemów sztucznej inteligencji wykorzystujących dane biometryczne do podziału osób na grupy ze względu na pochodzenie etniczne, płeć, poglądy polityczne lub orientację seksualną, czy z innych względów, które mogą prowadzić do niesprawiedliwej dyskryminacji.

EROD i EIOD uznały także, że wykorzystywanie systemów sztucznej inteligencji do odgadywania emocji osób powinno być zabronione, z wyjątkiem kilku ściśle określonych przypadków, takich jak niektóre cele zdrowotne, gdzie istotna jest diagnoza stanu emocjonalnego pacjenta. Za szczególnie niepożądane uznano wykorzystywanie sztucznej inteligencji do wszelkiego rodzaju oceny punktowej zachowań społecznych.

Konsultacje wniosku w zakresie projektu rozporządzenia nadal trwają.

Treść opinii EROD i EIOD pokazuje, że zabrały one ważny i potrzebny głos w sprawie dyskusji nad sztuczną inteligencją.

Autor wpisu: Marta Pasztaleniec

własność przemysłowa znaki towarowe

Przedawnienie roszczeń o zakazanie naruszania prawa ochronnego na znak towarowy w przypadku czynów o charakterze powtarzalnym lub ciągłym

12 lipca 2021

Wstęp

18 maja 2021 r., w sprawie pod sygn. akt III CZP 30/20,  Sąd Najwyższy w składzie 7 sędziów podjął uchwałę, w której stwierdził:

„Jeżeli naruszenie prawa ochronnego na unijny znak towarowy ma charakter powtarzalny i trwa w chwili zgłoszenia roszczenia niepieniężnego, w tym roszczenia o zakazanie naruszenia, pięcioletni termin przedawnienia określony w art. 289 ust. 1 w związku z art. 298 ustawy z dnia 30 czerwca 2000 r. Prawo własności przemysłowej (…)  biegnie od każdego dnia, w którym naruszenie nastąpiło.”

Źródło sporu i wyrok Sądu I instancji

W niniejszej sprawie znany europejski producent samochodów (dalej jako: „Producent”) wystąpił przed polskim Sądem z powództwem przeciwko przedsiębiorcy, który bez jego zgody oferował i wprowadzał do obrotu na terytorium Polski samochodowe kratki wylotu powietrza – tzw. grille – opatrzone zarejestrowanym na rzecz Producenta znakiem towarowym unii europejskiej, przedstawiającym cztery nachodzące na siebie okręgi (dalej jako: „znak towarowy Producenta”).

W toku postępowania pozwany podniósł zarzut przedawnienia roszczeń niepieniężnych tj. roszczenia o nakazanie zaniechania używania znaku towarowego Powoda, roszczenia o wycofanie z obrotu produktów oznaczonych znakiem towarowym Producenta oraz roszczenia o zobowiązanie do publikacji wyroku. Zarzut został uznany za zasadny.

Kluczowe znaczenie dla takiego rozstrzygnięcia miał fakt, że pozwany prowadzi działalność od 1995  r., a co najmniej od 2001 r. wprowadza do obrotu atrapy grilli przeznaczone do samochodów osobowych, oznaczane znakiem towarowym Producenta.

Sąd I instancji uznał (co potem podważył Sąd Najwyższy – zob. poniżej), że w przypadku naruszenia prawa ochronnego na znak towarowy poprzez czyn ciągły, początek pięcioletniego biegu terminu przedawnienia, o którym mowa w art. 289 ust. 1 zdanie drugie p.w.p.[1] (przepis dotyczy patentu lecz stosuje się go odpowiednio do znaków towarowych) biegnie od początkowego terminu rozpoczęcia naruszającej działalności.

Zgodnie z art. 289 ust. 1 p.w.p. roszczenia z tytułu naruszenia patentu ulegają przedawnieniu z upływem trzech lat (a tempore scientiae). Bieg przedawnienia rozpoczyna się od dnia, w którym uprawniony dowiedział się o naruszeniu swojego prawa i o osobie, która naruszyła patent, oddzielnie co do każdego naruszenia. Jednakże w każdym przypadku roszczenie przedawnia się z upływem pięciu lat od dnia, w którym nastąpiło naruszenie patentu (a tempore facti).

Zatem – jak przyjął Sąd I instancji – skoro pozwany na kilkanaście lat przed wytoczeniem powództwa prowadził już działalność gospodarczą, której przedmiotem były części samochodowe oznaczane znakiem towarowym Producenta, to pięcioletni termin upłynął.

Podczas rozpoznawania apelacji pozwanego Sąd II instancji powziął wątpliwości co do poprawności rozstrzygnięcia Sądu I Instancji i przedstawił Sądowi Najwyższemu zagadnienie prawne do rozstrzygnięcia.

Postanowienie Sądu Najwyższego

W uzasadnieniu postanowienia z dnia 12.12.2019 r. (III CZP 47/19) Sąd Najwyższy zwrócił uwagę na następujące zagadnienia:

  • ustawodawca celowo w art. 289 p.w.p. użył sformułowania „oddzielnie co do każdego naruszenia” – miał świadomość, że naruszenia praw własności przemysłowej są z reguły powtarzalne przez określony czas lub jednorazowe ze skutkami trwającymi kilka miesięcy lub lat,
  • przepisy o przedawnieniu ograniczając zagwarantowaną konstytucyjnie ochronę praw podmiotowych, nie powinny być wykładane rozszerzająco. Przemawia to za wyborem takiego wariantu interpretacyjnego art. 289 ust. 1 p.w.p., który w najmniejszym stopniu ogranicza skuteczne dochodzenie przez uprawnionego roszczeń z uwagi na zastosowanie instytucji przedawnienia,
  • przyjęcie rygorystycznego podejścia, że przedawnienie upływa zawsze z okresem 5 lat od rozpoczęcia działalności naruszającej, nie bacząc czy naruszenie jest długotrwałe, faktycznie, prowadziłoby do sytuacji, w której na rynku funkcjonowałoby wiele podmiotów korzystających z jednego prawa wyłącznego, bez jakiejkolwiek informacji w rejestrze. Prowadziłoby to do kolizji z funkcją znaku towarowego, wprowadzając odbiorców w błąd co do pochodzenia towarów, czemu uprawniony nie mógłby się przeciwstawić. 

Przedmiotowym postanowieniem zagadnienie zostało przedstawione do rozstrzygnięcia powiększonemu składowi Sądu Najwyższego.

Uchwała Sądu Najwyższego

Sąd Najwyższy rozpoznając sprawę w składzie powiększonym stwierdził, że w przypadku czynów o charakterze ciągłym początek biegu terminu przedawnienia roszczeń niepieniężnych należy liczyć oddzielnie co do każdego naruszenia. Przenosząc powyższe na grunt niniejszej sprawy należy stwierdzić, że za początek biegu przedawnienia nie można uznać rozpoczęcia działalności przez pozwanego.

Podsumowanie

Przyjęta przez Sąd Najwyższy w składzie 7 sędziów zasada rozstrzyga spory interpretacyjne w orzecznictwie i w doktrynie, co do oznaczania początku biegu 5-letniego terminu przedawnienia roszczeń niepieniężnych, wynikających z naruszenia praw własności przemysłowej o charakterze powtarzalnym oraz ciągłym.

Termin należy liczyć od każdego kolejnego dnia, w którym dochodzi do naruszenia. W praktyce zatem jeśli naruszenie trwa w trakcie wytoczenia powództwa, zarzut przedawnienia nie będzie mógł być skutecznie podniesiony, skoro pięcioletni termin przedawnienia biegnie od każdego dnia, w którym naruszenie nastąpiło. Kolejno stwierdzić trzeba, że choć uchwała dotyczy znaku towarowego unii europejskiej to zasada ta powinna znaleźć zastosowanie także w odniesieniu do sporów, których przedmiotem są krajowe znaki towarowe.

Autorem wpisu jest: Michał Czerwiński


[1] Ustawa prawo własności przemysłowej z dnia 30.06.200r. tj. z dn. 20.01.2021 r. (Dz.U. z 2021 r. poz. 324).